słowo wstępne
Twórczość Krzysztofa J. Lesińskiego stanowi zapis doświadczenia życiowego w wymiarze jednostkowym i konkretnym. Wyraźna jest perspektywa patrzenia na rzeczywistość, wyraźne są odniesienia do zdarzeń, sytuacji, miejsc związanych z autorem, które łatwo można by zidentyfikować. Uniwersalne są tematy i problemy utworów: człowiek i natura, człowiek i Bóg, miłość, przemijanie, śmierć. Jednakże zawsze opisywany sposób przeżywania, rozważanie ponadczasowych problemów, odnieść można do konkretnych „tu i teraz”, „tam i wtedy”. Bardzo często punktem wyjścia, inspiracją do napisania tekstu są codzienne sytuacje: spacer, rozmowa ze znajomymi, samopoczucie danego dnia i w danej chwili wzięcie do ręki starej fotografii. Na podstawie tekstów można by odtworzyć portret duchowy i zmysłowy Krzysztofa J. Lesińskiego, bo identyfikacja podmiotu lirycznego z autorem jest dość wyraźna. Nie jest to jednak najbardziej interesujące dla czytelnika. Najciekawsza wydaje się postawa konfrontacji – z cudzym, jakże odmiennym, niepowtarzalnym widzeniem świata.
Niniejszy wybór kilkudziesięciu z ponad kilkuset utworów stanowi próbę tematycznego uporządkowania i odczytania znaczeń zawartych w tekstach. Próbę tyleż ciekawą i pasjonującą, co niełatwą. Pierwszą trudność stanowi znalezienie wspólnej formuły obejmującej różnorodność tematów, motywów, wątków zawartych w prezentowanych wierszach. Interesujące byłyby wzięte z wierszy tytuły: Za daleko szukałem, To było wczoraj, Nie jestem nawet trzciną. Każdy z nich odnosi się jednak tylko do części tekstów w zbiorku. Stąd propozycja aby całość zatytułować: Dałeś mi dar …. Dar ‑ wywodzący się z pierwszego utworu zamieszczonego w zbiorku (Daj mi trochę talentu) ‑ „dar patrzenia”. Patrzenia na dookolną rzeczywistość ‑ przyrodę, ludzi, zdarzenia – i umiejętność odzwierciedlania tego w słowach. Dar – to także najszerzej pojęty „dar życia”, który otrzymujemy przychodząc na ten świat; a bardziej szczegółowo – trudny dar egzystencji na ziemi – zmaganie się z cierpieniem, goryczą, niepewnością. Dar – to również „dar miłości” z jej różnymi odcieniami, imionami. To emocjonalne relacje między ludźmi naznaczone czułością, tkliwością, a czasami też charakteryzujące się pomieszaniem miłości i nienawiści. To zmysłowe, fizyczne, nienasycone, trudne do opanowania pożądanie. Darem jest też „dar pamięci”. Z jednej strony ‑ wierna, wdzięczna pamięć, przechowująca chwile szczęścia, wzruszeń, nierzadko po latach dopiero docenianych, utrwalająca te momenty życia, kiedy budowała się tożsamość człowieka. Z drugiej strony – bolesna, okrutna pamięć ostro atakująca świadomość, przypominająca o nieuchronności przemijania i konieczności śmierci. Wreszcie ‑ „dar spotkania”. Spotkania z ludźmi, na których trafia się na drodze życia – chwilowe, przypadkowe znajomości i długoletnie, serdeczne przyjaźnie. Niektóre potrafią wzbogacić, nadać wartość wspólnie spędzonym chwilom, inne są niepotrzebną stratą czasu. Wszystkie tu przywołane znaczenia wyrazu „dar” odnaleźć można w wierszach Krzysztofa J. Lesińskiego. Interpretację utworów utrudnia czasem fakt, że można w nich znaleźć pewne niekonsekwencje i sprzeczności, co powoduje, że odczytane znaczenia mogą być nieco odległe od autorskich intencji. Ale z drugiej strony takie jest też prawo czytelnika ‑ może dokonać indywidualnego aktu lektury.
Pierwszą liczną grupą utworów w tomiku stanowią wiersze opisujące przyrodę, prezentujące relacje człowieka z naturą. Podmiotowi lirycznemu natura objawia się w całej swej wszechobecności i potędze, wobec której nie tylko człowiek, ale i bóg jest mały. Przyroda otacza człowieka, nadaje rytm jego życiu (przemienność pór roku), ale też narzuca i odzwierciedla egzystencjalne nastroje i niepokoje. W wierszu Gdańskie popołudnie zaznaczona jest jedność człowieka i natury. Topole, brzozy, fale morza, chmury poruszane wiatrem i spacerujący łysy starzec z rudym psem – to nierozróżnialne składniki tego samego uniwersum. Opisywana w innym utworze wrześniowa jesień – pożółkła zszarzała nie tak świeża, jest odpowiednikiem zjesieniałej duszy;stan przyrody współgra z nastrojem podmiotu lirycznego. Wiekowe sosny to nie tylko drzewa, ale także niemi choć czujący świadkowie szczęścia i klęski. Opisy przyrody w utworach Lesińskiego są bardzo zmysłowe. Oto kilka przykładów. Krzyk żurawi, odgłosy burzy, melodia pszczół. Dotyk i zapach piwonii przywołujący, niczym proustowska magdalenka zamoczona w filiżance lipowej herbaty, wspomnienie matki. Las malowany różnokolorowymi kwiatami buków, brzóz i dębów. Obserwujący przyrodę podmiot liryczny często ją personifikuje, przez co staje się ona bliższa człowiekowi i bardziej zrozumiała (jeśli ktoś potrafi czytać kod natury, którym pisane są szumiące księgi). Tak więc robinia może być zawstydzona swoją zielenością wobec barw lip, klonów, osik; dęby ‑ strażnicy Wdy patrzą z pobłażaniem na stojące niżej w hierarchii natury olchy, sosny, świerki; brzozy białe panny idą zwiastując wiosnę. W wierszach Krzysztofa J. Lesińskiego natura jest potężnym, dynamicznym żywiołem utrzymującym życie na ziemi, ale to człowiek ma dar patrzenia, komentowania zdarzeń i nadawania im sensu.
Miłość niejedno ma imię. Czasami jest to uczucie, które trudno określić i nazwać (moja miłość/ jak dusza nieśmiertelna/ a może jej nie ma …). Czasami jest to miłość zmysłowa, fizyczna (Będę cię kochał i całował / „Anatomia miłości”). Czasami jest to nieposkromione pożądanie (Nie wiem). Ale najczęściej miłość ma imiona kobiet – dawnych i obecnych, realnych i wymarzonych. Częstym motywem w utworach Lesińskiego jest wspomnienie pierwszych miłości. Tej szkolnej, nieodwzajemnionej, nigdy nie spełnionej, którą można zranić, niechcąco zabić, ale którą się najtrwalej pamięta. Tej sprzed 40 lat, wywołanej z pamięci przez starą fotografię. I tej, która ciągle rosła i ciepło w sercu rodziła, a skonsumowana po latach, pozostawiła żal i poczucie straty czegoś cennego. Tyle było tych pierwszych miłości, tyle było późniejszych, z których niewiele pozostało (tyle imion było/ zapomniane ciała/ w pamięci rozmazane/ twarze). Miłość, o której w swych wierszach pisze Lesiński to przede wszystkim intensywnie przeżywana miłość zmysłowa. Mężczyzna i kobieta są tu kochankami, między którymi zachodzi relacja pożądania, a najsmakowitszym owocem jest pobudzana wzajemnie rozkosz. Wierność nie jest tu zbyt cenioną cnotą. Do kochanki utraconej podmiot liryczny wyraża nieco dwuznaczne zmartwienie, czy była kochanka otrzymuje w miłości zmysłowej od następnych mężczyzn, to, na co zasługuje. Zmartwienie podszyte jest hipokryzją, ponieważ w podtekście wyczuwalna jest nadzieja, że może tylko on jeden smakował pieszczot wyzwolonych kochanków.
Jak żyć? Kim jestem? Co jest ważne? To pytania filozofii, to pytania poezji. Czasami tylko pytania, bez wyraźnych odpowiedzi. Tematy poszukiwania sensu życia, swego miejsca na ziemi, własnej tożsamości z intensywną częstotliwością powracają w utworach Krzysztofa J. Lesińskiego. Perspektywa przeżytych lat, poczucie przemijania czasu dodają rozmyślaniom i przeżyciom dramatyzmu, ale stawiają też w sytuacji beznadziejności wobec nieuniknionego. Świadectwo tego znajdujemy w utworach: toczysz ten kamień (toczysz ten kamień […] na sam szczyt / nonsensu), nie jestem nawet trzciną (nie jestem dębem […] nie jestem sosną […] nawet nie jestem / wiotką trzciną), i to już wszystko (obudziłem się … / a tu umierać trzeba). W ludzkiej egzystencji na ziemi, często dominują bieguny i skrajności (człowiek człowiekowi / miłością / człowiek człowiekowi / nienawiścią, uciekasz myśli moja / dręczysz / ulatujesz, znowu wzruszają mnie / kwiaty i dzieci / znowu szczęśliwy / płaczę). Gdzie szukać ukojenia, ocalenia, sensu? W pamięci, we wspomnieniach o ludziach, którzy odeszli, zmarli (organy mariana, do przyjaciela, Zegarek z dewizką). W wyraźnej afirmacji tego, co ludzkie i ziemskie – z cielesnością, cierpieniem, śmiercią miłością (Nie szukaj anioła). W odwiecznym cyklu następowania po sobie pokoleń (do nienarodzonego, czekanie). W codziennych banalnych czynnościach, w poczuciu ważności tego, co się ma (to inna niż u stoików wersja „carpe diem”. Jak wyznaje podmiot liryczny: jest takie miejsce / na ziemi / gdzie jestem szczęśliwy (Lorbasówka).
Najwięcej problemów interpretacyjnych mogą sprawiać czytelnikowi utwory, których tematem są skomplikowane relacje między człowiekiem (a właściwie – tym konkretnym podmiotem lirycznym) a Bogiem. Nie do końca zrozumiałe może być stosowanie pisowni: bóg i Bóg. Zestawiając wszystkie teksty trudno dostrzec wyraźną zasadę, którą dałoby się zdefiniować. W utworze Człowiek znajdujemy zestawienie:
Bóg Bóg
Bóg człowiek
Człowiek bóg
Człowiek Człowiek
Może to sugerować nieustabilizowanie lub przemienność hierarchii wartości: czasami Bóg jest większy od człowieka, a czasami Człowiek ważniejszy od „boga”. Inne przykłady pisowni „bóg”. W zestawieniu z naturą bóg – stoi – obok – dziwnie mały (dwa dni słońca). Dopatrywać można się tutaj echa teorii panteistycznych. W wyjaśnieniach księdza (Co jest za tą ścianą) za ścianą śmierci pojawia się tylko „bóg”.W innych utworach słowo „Bóg” występuje w różnych kontekstach. Samotny człowiek zaczyna rozumieć dlaczego Bóg odbiera rozum swoim wybrańcom (Szatan oferuje więcej). Daleko od domu/ Boga szukałem/ i Go nie znalazłem (Za daleko szukałem). Bóg jedyny! Bóg Abstrakcja/ Materia! Wieczność! Boga brak!”. (Wołanie o Boga). Aby wyjaśnić tę niekonsekwencję należy postawić pytanie, jaki jest stosunek bohatera lirycznego utworów Lesińskiego (samego autora?) do wiary, do Boga, do Kościoła. W utworze mój bóg znajdujemy znamienne credo: bez modlitw moja/ miłość/ bez ołtarzy moja/ wiara. To często powtarzana deklaracja niechęci wobec sformalizowanych przez instytucję Kościoła aktów wiary (modlitwy, ołtarze). Co ciekawe jednak, bohater liryczny, będąc nieufny wobec Kościoła jako instytucji, sentymentem darzy kościoły (Kościół mego dzieciństwa); z niechęcią mówi o kapłanach wywyższających się ponad Chrystusa (nie tylko moim przyjaciołom), sympatią darzy jednak przyjaciela ‑ księdza. Utwór w niebo kończy się konstatacją: w niebo patrzę i ciebie nie widzę. W wierszu Wołanie o Boga dominują ekspresyjne prośby: Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?/ Pokaż się na chwilę, raz. Nie zostawiaj mnie samego/ Daj znak! Daj mi znak! Częste są, nie tylko w literaturze, takie prośby, żądania, aby Bóg objawił się lub przemówił, aby upewnił człowieka o swoim istnieniu. Tylko czy wtedy byłaby jeszcze wiara? Wydaje się, że opisywany tu dylemat interpretacyjny można rozwiązać następująco. Brak konsekwencji (pisownia „Bóg” i „bóg”), pojawiające się sprzeczności (poszukiwanie Boga, potrzeba kontaktu, ale także wyraźne odrzucenie) wyrażają nieustalone, niemożliwe do jasnego określenia relacje bohatera lirycznego utworów Lesińskiego z Bogiem.
Oddając do rąk czytelnika niniejszy wybór utworów Krzysztofa J. Lesińskiego wyrażam przekonanie, ze spotka się on z życzliwym, choć również z twórczo
krytycznym zainteresowaniem.
Krzysztof Sękielewski
zapach piwoni
Daj mi trochę talentu
On pięknie opisuje przyrodę
‑ mówią ‑
zwierzęta i śpiewające ptaki
i drzewa i różne kwiaty
A my po prostu piaszczystymi drogami
z Bogiem się przechadzamy
pieszcząc polne kwiaty oczami
gorzki zapach siwego piołunu
rozgrzanego przez słońce wąchamy
W dni sierpniowe po złotych
rżyskach za wsią chodzimy
jaskółcze nutki pisane na drutach
długo liczymy
Zimą w księżycowe noce lutowe
cienia sowy szybowania
na śniegu słuchamy
i lisów szczekania
Gdy się rozstajemy
‑ co rzadko pod niebem się zdarza ‑
daj mi trochę talentu
‑ mówię ‑
bym miał odwagę pisania
Dałem ci dar patrzenia
‑ uśmiechając się ‑
odpowiada
08’1999
***
dwa dni słońca
wypalającego ostatnie
trawy
trzeciego burza
z grzmotem
błyskawicami
i piorunami
cudowny obraz
potęgi natury
bóg
stał obok
dziwnie mały
05’2002
Piwonie
Piwonie
w ogrodzie matki
dotyk jej rąk
zapach miłości
kwiaty moich
wspomnień
różowych snów
krótkich nocy
czerwcowych
06’2001
***
idą idą brzozy
wzdłuż leśnej drogi
idą białe panny
zielenią świeżą
roześmiane
do nieba
głowy zadarte
zwiastunki wiosny
patrzy zdziwiony
bór sosnowy
ptaki słuchają
liści kołysanki
idą idą
białe panny
zwiastunki wiosny
12’2001
***
słyszałem nad jeziorem
krzyk żurawi
żaliły się
że na polach śnieg
marcowe przymrozki
biedne żurawie
oszukane
przez niepewną wiosnę
03’2002
Wiosna i starcy
Ziemia wilgotna
błyszczy jak gwiazda
Ptaki radośnie budują
nowe gniazda
Krokusy witają słońce
złotymi sercami
Starcy wypatrują śmierci
załzawionymi oczami
09’2001
***
biała akacja pachnie
słodko
miodem
pszczoły ciężkie
od pyłku
odwieczną grają melodię
na progu siedzi
stary zmęczony człowiek
03’2002
lipiec
zapach lip
i kojące granie pszczół
obok kwitnący zawciąg
i jasieniec
ogniki goździków
w dywanie koniczyny
strzelający w górę
żmijowiec
śmiejący się złocień
na słońcach języczki
tęcze motyli
tyle piękna a za mało
żeby ukoić ból
07’002
gdańskie popołudnie
z za pasa topól
popołudniowa bryza
szum morza niesie
delikatnie brzozę czesze
drżą
błyszczą liście
w słońcu pieszczone
falują gałęzie rozmarzone
rudy pies leniwie
z łysym starcem spaceruje
nieruchome
chmury pierzaste
po niebie rozrzucone
05’2002
Bursztyn
To dzieło zdobnicze
wiszące bluźnierczo
na pięknej szyi
Ten owad
zaklęty w bursztynie
w tragicznym geście
ramiona swe daremnie
wyciągający
w ostatnim proteście
‑ to życie
przed milionami lat przerwane
dowód na wielkość
i trwanie natury
06’2000
Szumiące księgi
Sosny wiekowe
na złotych piaskach
w słońcu świecące
konary
zielone drogowskazy
napoleońskich żołnierzy
zabliźnione rany
rozstrzelanych
cień znużonych grzybiarzy
‑ szumiące księgi
kociewskiej historii
01’2002
żuromino
Witkowi Smolińskiemu
sosny złotokore
wiekiem i wiatrem
konary pokręcone
chmury
słońcem rozświetlone
jaskółka
hieroglify kreśli
na niebie
czapla garbata
lecąc
uważnie zdobyczy
wypatruje
srebro raduńskiego
jeziora
wiatrem pomarszczone
z ciemną zielenią
przeciwległego brzegu
kontrastuje
kaszubskie żuromino
06’2002
Strażnicy Wdy
Słuchają Dęby
odwieczni Wdy
strażnicy
jak dzwonią
nadrzeczne Osiki
patrzą
z pobłażaniem
mocarni starcy
na Brzozy
zalotne
rozczochrane
Olchy
na żywiczne Sosny
śmigłe Świerki
01’2002
Konie
Konie siwe konie gniade
baletnice tańczące
rozwiane grzywy
ogony wiatr smagające
w pyskach kwiaty piany
w sierści krople rosy
gra pod skórą mięśni
rytm bijących kopyt
oczy rubinem płonące
konie konie tańczące
04’2000
***
sosny
sosny wiekowe
do chmur
do niebieskiego nieba
sięgające
niemi świadkowie
mojego szczęścia
świadkowie
mojej klęski
2002’05
Oznaki jesieni
Las malowany kwiatami
czerwonych buków, złotych brzóz,
zdobiony dębów kojącymi brązami.
Dniem, słońce patrzy
gdzie nie ma chmury,
żeby wystrzelić promieniami
rozzłocić barwy natury.
Alfabetem październikowych gwiazd
niebo przez noc zapisane,
srebrnym atramentem.
Deszcz z wiatrem błąka się
po opustoszałych ulicach
myjąc asfaltowe lustra,
na spotkanie ze światłem latarń.
Jesień przychodzi.
10’1998
Zawstydzona robinia
Lipy zaczęły
na żółto
liście malować
za nimi brzozy osiki
kasztany
nawet buki i klony
zaczynają czerwienieć
tylko robinia zielona
patrzy zawstydzona
jak głogi i derenie
za nią się rumienią
10’2001
wrzesień
zieleń już inna
nie tak świeża
nie tak zielona
tu i ówdzie pożółkła
zszarzała ‑
jak moja dusza
zjesieniała
09’2001
imiona miłości
***
moja miłość
jak szczygieł
barwna i wesoła
czasem śpiewa
jak słowik
czasem jest niema
za tobą zawsze stoi
twoje kaprysy znosi
twoja obojętność ją boli
moja miłość
jak dusza nieśmiertelna
… a może jej nie ma
04’2002
moje kobiety
tyle imion było
zapomniane ciała
w pamięci rozmazane
twarze
nie pamiętam już
którą porzuciłem
najbardziej kochałem
z którą z rozkoszy
umierałem
tak dawno
tak dawno to było
tak mało stało
się ważne
06’2001
Pierwsza miłość
Ale czeka Cię jeszcze wiele miłości, Justyno
Jeszcze pamiętam
moją miłość szkoloną,
nieodwzajemnioną,
nigdy nie spełnioną.
Szkolny fartuch granatowy,
biel kołnierzyka,
Rzymianki głowę
ze szkolnego podręcznika.
Oczy chłodne,
rzeźbioną w marmurze
twarz piękną ‑
dla mnie zawsze obojętną.
Moje ‑ przy niej ‑ zagubienie,
serca dzikie kołatanie,
nóg dziwne drżenie – jeszcze pamiętam
moje pierwsze zauroczenie.
09’1999
Najpiękniejsza
Wiolce Potrykus
A najpiękniejsza jest
miłość pierwsza
co przychodzi jak
nieśmiała dziewczyna
i drży
i cała się płoni
jak kwiat delikatna
jak mgła ulotna
łatwo można ją zranić
niechcąco zabić…..
i najtrwalsza o niej pamięć
11’2000
Do kochanki utraconej
Martwię się czy on umie cię słuchać,
czy posiadł sztukę czekania
na pojawienie się w twych oczach
znaku pożądania?
Twój dom
Do Kasi S.
10’1999
Pytania
Czy ja umieram?
Ten ból nieznośny,
niepokój, żal,
słabość serca i woli,
to zapowiedź?
Odwieczny rytuał,
pożegnanie?
Ostatnia granica,
którą człowiek
musi przekroczyć,
zdziwiony,
że zostawia tak niewiele:
-miłość i nienawiść-
nie znajdując sensu
i wiary?
Czy ja umieram?
04’2001