słowo wstępne

  Twórczość Krzysztofa J. Lesińskiego stanowi zapis doświadczenia życiowego w wymiarze jednostkowym i konkretnym. Wyraźna jest perspektywa patrzenia na rzeczywistość, wyraźne są odniesienia do zdarzeń, sytuacji, miejsc związanych z autorem, które łatwo można by zidentyfikować. Uniwersalne są tematy i problemy utworów: człowiek i natura, człowiek i Bóg, miłość, przemijanie, śmierć. Jednakże zawsze opisywany sposób przeżywania, rozważanie ponadczasowych problemów, odnieść można do konkretnych „tu i teraz”, „tam i wtedy”. Bardzo często punktem wyjścia, inspiracją do napisania tekstu są codzienne sytuacje: spacer, rozmowa ze znajomymi, samopoczucie danego dnia i w danej chwili wzięcie do ręki starej fotografii. Na podstawie tekstów można by odtworzyć portret duchowy i zmysłowy Krzysztofa J. Lesińskiego, bo identyfikacja podmiotu lirycznego z autorem jest dość wyraźna. Nie jest to jednak najbardziej interesujące dla czytelnika. Najciekawsza wydaje się postawa konfrontacji – z cudzym, jakże odmiennym, niepowtarzalnym widzeniem świata.
Niniejszy wybór kilkudziesięciu z ponad kilkuset utworów stanowi próbę tematycznego uporządkowania i odczytania znaczeń zawartych w tekstach. Próbę tyleż ciekawą i pasjonującą, co niełatwą. Pierwszą trudność stanowi znalezienie wspólnej formuły obejmującej różnorodność tematów, motywów, wątków zawartych w prezentowanych wierszach. Interesujące byłyby wzięte z wierszy tytuły: Za daleko szukałem, To było wczoraj, Nie jestem nawet trzciną. Każdy z nich odnosi się jednak tylko do części tekstów w zbiorku. Stąd propozycja aby całość zatytułować: Dałeś mi dar …. Dar ‑ wywodzący się z pierwszego utworu zamieszczonego w zbiorku (Daj mi trochę talentu) ‑ „dar patrzenia”. Patrzenia na dookolną rzeczywistość ‑ przyrodę, ludzi, zdarzenia – i umiejętność odzwierciedlania tego w słowach. Dar – to także najszerzej pojęty „dar życia”, który otrzymujemy przychodząc na ten świat; a bardziej szczegółowo – trudny dar egzystencji na ziemi – zmaganie się z cierpieniem, goryczą, niepewnością. Dar – to również „dar miłości” z jej różnymi odcieniami, imionami. To emocjonalne relacje między ludźmi naznaczone czułością, tkliwością, a czasami też charakteryzujące się pomieszaniem miłości i nienawiści. To zmysłowe, fizyczne, nienasycone, trudne do opanowania pożądanie. Darem jest też „dar pamięci”. Z jednej strony ‑ wierna, wdzięczna pamięć, przechowująca chwile szczęścia, wzruszeń, nierzadko po latach dopiero docenianych, utrwalająca te momenty życia, kiedy budowała się tożsamość człowieka. Z drugiej strony – bolesna, okrutna pamięć ostro atakująca świadomość, przypominająca o nieuchronności przemijania i konieczności śmierci. Wreszcie ‑ „dar spotkania”. Spotkania z ludźmi, na których trafia się na drodze życia – chwilowe, przypadkowe znajomości i długoletnie, serdeczne przyjaźnie. Niektóre potrafią wzbogacić, nadać wartość wspólnie spędzonym chwilom, inne są niepotrzebną stratą czasu. Wszystkie tu przywołane znaczenia wyrazu „dar” odnaleźć można w wierszach Krzysztofa J. Lesińskiego. Interpretację utworów utrudnia czasem fakt, że można w nich znaleźć pewne niekonsekwencje i sprzeczności, co powoduje, że odczytane znaczenia mogą być nieco odległe od autorskich intencji. Ale z drugiej strony takie jest też prawo czytelnika ‑ może dokonać indywidualnego aktu lektury.
Pierwszą liczną grupą utworów w tomiku stanowią wiersze opisujące przyrodę, prezentujące relacje człowieka z naturą. Podmiotowi lirycznemu natura objawia się w całej swej wszechobecności i potędze, wobec której nie tylko człowiek, ale i bóg jest mały. Przyroda otacza człowieka, nadaje rytm jego życiu (przemienność pór roku), ale też narzuca i odzwierciedla egzystencjalne nastroje i niepokoje. W wierszu Gdańskie popołudnie zaznaczona jest jedność człowieka i natury. Topole, brzozy, fale morza, chmury poruszane wiatrem i spacerujący łysy starzec z rudym psem – to nierozróżnialne składniki tego samego uniwersum. Opisywana w innym utworze wrześniowa jesień – pożółkła zszarzała nie tak świeża, jest odpowiednikiem zjesieniałej duszy;stan przyrody współgra z nastrojem podmiotu lirycznego. Wiekowe sosny to nie tylko drzewa, ale także niemi choć czujący świadkowie szczęścia i klęski. Opisy przyrody w utworach Lesińskiego są bardzo zmysłowe. Oto kilka przykładów. Krzyk żurawi, odgłosy burzy, melodia pszczół. Dotyk i zapach piwonii przywołujący, niczym proustowska magdalenka zamoczona w filiżance lipowej herbaty, wspomnienie matki. Las malowany różnokolorowymi kwiatami buków, brzóz i dębów. Obserwujący przyrodę podmiot liryczny często ją personifikuje, przez co staje się ona bliższa człowiekowi i bardziej zrozumiała (jeśli ktoś potrafi czytać kod natury, którym pisane są szumiące księgi). Tak więc robinia może być zawstydzona swoją zielenością wobec barw lip, klonów, osik; dęby ‑ strażnicy Wdy patrzą z pobłażaniem na stojące niżej w hierarchii natury olchy, sosny, świerki; brzozy białe panny idą zwiastując wiosnę. W wierszach Krzysztofa J. Lesińskiego natura jest potężnym, dynamicznym żywiołem utrzymującym życie na ziemi, ale to człowiek ma dar patrzenia, komentowania zdarzeń i nadawania im sensu.
Miłość niejedno ma imię. Czasami jest to uczucie, które trudno określić i nazwać (moja miłość/ jak dusza nieśmiertelna/ a może jej nie ma …). Czasami jest to miłość zmysłowa, fizyczna (Będę cię kochał i całował / „Anatomia miłości”). Czasami jest to nieposkromione pożądanie (Nie wiem). Ale najczęściej miłość ma imiona kobiet – dawnych i obecnych, realnych i wymarzonych. Częstym motywem w utworach Lesińskiego jest wspomnienie pierwszych miłości. Tej szkolnej, nieodwzajemnionej, nigdy nie spełnionej, którą można zranić, niechcąco zabić, ale którą się najtrwalej pamięta. Tej sprzed 40 lat, wywołanej z pamięci przez starą fotografię. I tej, która ciągle rosła i ciepło w sercu rodziła, a skonsumowana po latach, pozostawiła żal i poczucie straty czegoś cennego. Tyle było tych pierwszych miłości, tyle było późniejszych, z których niewiele pozostało (tyle imion było/ zapomniane ciała/ w pamięci rozmazane/ twarze). Miłość, o której w swych wierszach pisze Lesiński to przede wszystkim intensywnie przeżywana miłość zmysłowa. Mężczyzna i kobieta są tu kochankami, między którymi zachodzi relacja pożądania, a najsmakowitszym owocem jest pobudzana wzajemnie rozkosz. Wierność nie jest tu zbyt cenioną cnotą. Do kochanki utraconej podmiot liryczny wyraża nieco dwuznaczne zmartwienie, czy była kochanka otrzymuje w miłości zmysłowej od następnych mężczyzn, to, na co zasługuje. Zmartwienie podszyte jest hipokryzją, ponieważ w podtekście wyczuwalna jest nadzieja, że może tylko on jeden smakował pieszczot wyzwolonych kochanków.
Jak żyć? Kim jestem? Co jest ważne? To pytania filozofii, to pytania poezji. Czasami tylko pytania, bez wyraźnych odpowiedzi. Tematy poszukiwania sensu życia, swego miejsca na ziemi, własnej tożsamości z intensywną częstotliwością powracają w utworach Krzysztofa J. Lesińskiego. Perspektywa przeżytych lat, poczucie przemijania czasu dodają rozmyślaniom i przeżyciom dramatyzmu, ale stawiają też w sytuacji beznadziejności wobec nieuniknionego. Świadectwo tego znajdujemy w utworach: toczysz ten kamień (toczysz ten kamień […] na sam szczyt / nonsensu), nie jestem nawet trzciną (nie jestem dębem […] nie jestem sosną […] nawet nie jestem / wiotką trzciną), i to już wszystko (obudziłem się … / a tu umierać trzeba). W ludzkiej egzystencji na ziemi, często dominują bieguny i skrajności (człowiek człowiekowi / miłością / człowiek człowiekowi / nienawiścią, uciekasz myśli moja / dręczysz / ulatujesz, znowu wzruszają mnie / kwiaty i dzieci / znowu szczęśliwy / płaczę). Gdzie szukać ukojenia, ocalenia, sensu? W pamięci, we wspomnieniach o ludziach, którzy odeszli, zmarli (organy mariana, do przyjaciela, Zegarek z dewizką). W wyraźnej afirmacji tego, co ludzkie i ziemskie – z cielesnością, cierpieniem, śmiercią miłością (Nie szukaj anioła). W odwiecznym cyklu następowania po sobie pokoleń (do nienarodzonego, czekanie). W codziennych banalnych czynnościach, w poczuciu ważności tego, co się ma (to inna niż u stoików wersja „carpe diem”. Jak wyznaje podmiot liryczny: jest takie miejsce / na ziemi / gdzie jestem szczęśliwy (Lorbasówka).
Najwięcej problemów interpretacyjnych mogą sprawiać czytelnikowi utwory, których tematem są skomplikowane relacje między człowiekiem (a właściwie – tym konkretnym podmiotem lirycznym) a Bogiem. Nie do końca zrozumiałe może być stosowanie pisowni: bóg i Bóg. Zestawiając wszystkie teksty trudno dostrzec wyraźną zasadę, którą dałoby się zdefiniować. W utworze Człowiek znajdujemy zestawienie:

                                                         Bóg Bóg
Bóg człowiek
Człowiek bóg
Człowiek Człowiek

    Może to sugerować nieustabilizowanie lub przemienność hierarchii wartości: czasami Bóg jest większy od człowieka, a czasami Człowiek ważniejszy od „boga”. Inne przykłady pisowni „bóg”. W zestawieniu z naturą bóg – stoi – obok – dziwnie mały (dwa dni słońca). Dopatrywać można się tutaj echa teorii panteistycznych. W wyjaśnieniach księdza (Co jest za tą ścianą) za ścianą śmierci pojawia się tylko „bóg”.W innych utworach słowo „Bóg” występuje w różnych kontekstach. Samotny człowiek zaczyna rozumieć dlaczego Bóg odbiera rozum swoim wybrańcom (Szatan oferuje więcej). Daleko od domu/ Boga szukałem/ i Go nie znalazłem (Za daleko szukałem). Bóg jedyny! Bóg Abstrakcja/ Materia! Wieczność! Boga brak!”. (Wołanie o Boga). Aby wyjaśnić tę niekonsekwencję należy postawić pytanie, jaki jest stosunek bohatera lirycznego utworów Lesińskiego (samego autora?) do wiary, do Boga, do Kościoła. W utworze mój bóg znajdujemy znamienne credo: bez modlitw moja/ miłość/ bez ołtarzy moja/ wiara. To często powtarzana deklaracja niechęci wobec sformalizowanych przez instytucję Kościoła aktów wiary (modlitwy, ołtarze). Co ciekawe jednak, bohater liryczny, będąc nieufny wobec Kościoła jako instytucji, sentymentem darzy kościoły (Kościół mego dzieciństwa); z niechęcią mówi o kapłanach wywyższających się ponad Chrystusa (nie tylko moim przyjaciołom), sympatią darzy jednak przyjaciela ‑ księdza. Utwór w niebo kończy się konstatacją: w niebo patrzę i ciebie nie widzę. W wierszu Wołanie o Boga dominują ekspresyjne prośby: Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?/ Pokaż się na chwilę, raz. Nie zostawiaj mnie samego/ Daj znak! Daj mi znak! Częste są, nie tylko w literaturze, takie prośby, żądania, aby Bóg objawił się lub przemówił, aby upewnił człowieka o swoim istnieniu. Tylko czy wtedy byłaby jeszcze wiara? Wydaje się, że opisywany tu dylemat interpretacyjny można rozwiązać następująco. Brak konsekwencji (pisownia „Bóg” i „bóg”), pojawiające się sprzeczności (poszukiwanie Boga, potrzeba kontaktu, ale także wyraźne odrzucenie) wyrażają nieustalone, niemożliwe do jasnego określenia relacje bohatera lirycznego utworów Lesińskiego z Bogiem.
Oddając do rąk czytelnika niniejszy wybór utworów Krzysztofa J. Lesińskiego wyrażam przekonanie, ze spotka się on z życzliwym, choć również z twórczo

krytycznym 
zainteresowaniem.                                                                                                 

Krzysztof Sękielewski

 zapach piwoni

Daj mi trochę talentu

On pięknie opisuje przyrodę
‑ mówią ‑
zwierzęta i śpiewające ptaki
i drzewa i różne kwiaty

A my po prostu piaszczystymi drogami
z Bogiem się przechadzamy
pieszcząc polne kwiaty oczami
gorzki zapach siwego piołunu
rozgrzanego przez słońce wąchamy

W dni sierpniowe po złotych
rżyskach za wsią chodzimy
jaskółcze nutki pisane na drutach
długo liczymy

Zimą w księżycowe noce lutowe
cienia sowy szybowania
na śniegu słuchamy
i lisów szczekania

Gdy się rozstajemy
‑ co rzadko pod niebem się zdarza ‑
daj mi trochę talentu
‑ mówię ‑
bym miał odwagę pisania

Dałem ci dar patrzenia
‑ uśmiechając się ‑
odpowiada

08’1999

***

dwa dni słońca
wypalającego ostatnie
trawy

trzeciego burza
z grzmotem
błyskawicami
i piorunami

cudowny obraz
potęgi natury

bóg
stał obok
dziwnie mały

05’2002

Piwonie

Piwonie
w ogrodzie matki
dotyk jej rąk
zapach miłości

kwiaty moich
wspomnień

różowych snów
krótkich nocy
czerwcowych

06’2001

***

idą idą brzozy
wzdłuż leśnej drogi

idą białe panny
zielenią świeżą
roześmiane

do nieba
głowy zadarte

zwiastunki wiosny

patrzy zdziwiony
bór sosnowy

ptaki słuchają
liści kołysanki

idą idą
białe panny
zwiastunki wiosny

12’2001

***

słyszałem nad jeziorem
krzyk żurawi
żaliły się
że na polach śnieg
marcowe przymrozki

biedne żurawie

oszukane
przez niepewną wiosnę

03’2002

Wiosna i starcy

Ziemia wilgotna
błyszczy jak gwiazda

Ptaki radośnie budują
nowe gniazda

Krokusy witają słońce
złotymi sercami

Starcy wypatrują śmierci
załzawionymi oczami

09’2001

***

biała akacja pachnie
słodko
miodem
pszczoły ciężkie
od pyłku
odwieczną grają melodię

na progu siedzi
stary zmęczony człowiek

03’2002

lipiec

zapach lip
i kojące granie pszczół
obok kwitnący zawciąg
i jasieniec

ogniki goździków
w dywanie koniczyny

strzelający w górę
żmijowiec
śmiejący się złocień

na słońcach języczki
tęcze motyli

tyle piękna a za mało
żeby ukoić ból

07’002

gdańskie popołudnie

z za pasa topól
popołudniowa bryza
szum morza niesie
delikatnie brzozę czesze

drżą
błyszczą liście
w słońcu pieszczone
falują gałęzie rozmarzone

rudy pies leniwie
z łysym starcem spaceruje

nieruchome
chmury pierzaste
po niebie rozrzucone

05’2002

Bursztyn

To dzieło zdobnicze
wiszące bluźnierczo
na pięknej szyi

Ten owad
zaklęty w bursztynie
w tragicznym geście
ramiona swe daremnie
wyciągający
w ostatnim proteście

‑ to życie
przed milionami lat przerwane
dowód na wielkość
i trwanie natury

06’2000

Szumiące księgi

Sosny wiekowe
na złotych piaskach

w słońcu świecące
konary

zielone drogowskazy
napoleońskich żołnierzy

zabliźnione rany
rozstrzelanych

cień znużonych grzybiarzy

‑ szumiące księgi
kociewskiej historii

01’2002

żuromino
Witkowi Smolińskiemu

sosny złotokore
wiekiem i wiatrem
konary pokręcone
chmury
słońcem rozświetlone

jaskółka
hieroglify kreśli
na niebie

czapla garbata
lecąc
uważnie zdobyczy
wypatruje

srebro raduńskiego
jeziora
wiatrem pomarszczone

z ciemną zielenią
przeciwległego brzegu
kontrastuje

kaszubskie żuromino

06’2002

Strażnicy Wdy

Słuchają Dęby
odwieczni Wdy
strażnicy

jak dzwonią
nadrzeczne Osiki

patrzą
z pobłażaniem
mocarni starcy

na Brzozy
zalotne

rozczochrane
Olchy

na żywiczne Sosny
śmigłe Świerki

01’2002

Konie

Konie siwe konie gniade
baletnice tańczące

rozwiane grzywy
ogony wiatr smagające

w pyskach kwiaty piany
w sierści krople rosy

gra pod skórą mięśni
rytm bijących kopyt

oczy rubinem płonące
konie konie tańczące

04’2000

***

sosny
sosny wiekowe
do chmur
do niebieskiego nieba
sięgające

niemi świadkowie
mojego szczęścia

świadkowie
mojej klęski

2002’05

Oznaki jesieni

Las malowany kwiatami
czerwonych buków, złotych brzóz,
zdobiony dębów kojącymi brązami.

Dniem, słońce patrzy
gdzie nie ma chmury,
żeby wystrzelić promieniami
rozzłocić barwy natury.

Alfabetem październikowych gwiazd
niebo przez noc zapisane,
srebrnym atramentem.

Deszcz z wiatrem błąka się
po opustoszałych ulicach
myjąc asfaltowe lustra,
na spotkanie ze światłem latarń.

Jesień przychodzi.

10’1998

Zawstydzona robinia

Lipy zaczęły
na żółto
liście malować

za nimi brzozy osiki
kasztany

nawet buki i klony
zaczynają czerwienieć

tylko robinia zielona

patrzy zawstydzona
jak głogi i derenie
za nią się rumienią

10’2001

wrzesień

zieleń już inna
nie tak świeża
nie tak zielona

tu i ówdzie pożółkła
zszarzała ‑
jak moja dusza
zjesieniała

09’2001


imiona miłości

***

moja miłość
jak szczygieł
barwna i wesoła

czasem śpiewa
jak słowik
czasem jest niema

za tobą zawsze stoi
twoje kaprysy znosi
twoja obojętność ją boli

moja miłość
jak dusza  nieśmiertelna

… a może jej nie ma

04’2002

moje kobiety

tyle imion było
zapomniane ciała
w pamięci rozmazane
twarze

nie pamiętam już
którą porzuciłem
najbardziej kochałem
z którą z rozkoszy
umierałem

tak dawno
tak dawno to było
tak mało stało
się ważne

06’2001

Pierwsza miłość
Ale czeka Cię jeszcze wiele miłości, Justyno

Jeszcze pamiętam
moją miłość szkoloną,
nieodwzajemnioną,
nigdy nie spełnioną.

Szkolny fartuch granatowy,
biel kołnierzyka,
Rzymianki głowę
ze szkolnego podręcznika.

Oczy chłodne,
rzeźbioną w marmurze
twarz piękną ‑
dla mnie zawsze obojętną.

Moje ‑ przy niej ‑ zagubienie,
serca dzikie kołatanie,
nóg dziwne drżenie – jeszcze pamiętam
moje pierwsze zauroczenie.

09’1999


Najpiękniejsza
                   Wiolce Potrykus

A najpiękniejsza jest
miłość pierwsza
co przychodzi jak
nieśmiała dziewczyna
i drży
i cała się płoni
jak kwiat delikatna
jak mgła ulotna

łatwo można ją zranić
niechcąco zabić…..

i najtrwalsza o niej pamięć

11’2000

Do kochanki utraconej

Martwię się czy on umie cię słuchać,
czy posiadł sztukę czekania
na pojawienie się w twych oczach
znaku pożądania?

Czy nauczyłaś go gry wstępnej?
bez której kobieta jest jak
wykwintna potrawa, podana,
ale niezbyt smaczna, bo źle przygotowana.
 
Czy dajesz mu szczęście?
które tylko mężczyźnie jest znane ‑
krzyk rozkoszy
i twojego ciała w spazmie drganie.
 
Czy dajesz mu niebo
pieszczot wzbronionych?
które są znane tylko
kochankom wyzwolonym.
 
11’1998

 

 
 
Będę cię kochał i całował
 
W nos cię pocałuję
ty śmiesznie go zmarszczysz
ustom gorącym
powiem dzień dobry
 
delikatnie w rękę pocałuję
do zgięcia łokcia usta przesunę
aż tętniącą krew poczuję
 
nos wtulę w twoją solniczkę
ustami leciutko ucho połaskoczę
ty lekko odchylisz głowę
 
o dreszcz cię przyprawię
ledwie muskając ustami szyję
a potem językiem policzę
kręgosłupa kręgi
 
chwilę w zagłębieniu
przed dwiema proszącymi
o pocałunki półkulami
zatrzymam język
 
by poczuć jak będziesz
lekko drżała gdy ustami
będę wędrował dalej
 
a potem do ust powrócę
piersi rozkoszne
w dłonie pochwycę
i będę na przemian ssał
i całował
 
w dół do pępka powędruję
który ledwo musnę
by niżej na skrzydłach
poszybować i aksamitu
ud posmakować
 
czując ich lekkie drżenie
do lśniącego trójkąta
pysznych włosów powrócę
bujny gaj rozkoszy kilkakroć
obejdę i za każdym razem
jakby przypadkiem drżącym
językiem trącę obficie zroszony
pąsowy cud kobiecości
 
płaczący zostawię
a z pieszczotami
do stóp powędruję
 
i za chwilę wrócę
by aż do spazmów
rozkoszy pieścić go
i całować
 
potem delikatnymi
pieszczotami cię uspokoję
i szczęśliwy wejdę w ciebie
i będę w niebie
 
a ty obejmiesz mnie …
i poprowadzisz jeszcze dalej
 
06’2000

 

 
 
***
 
twoje na szyi
chciałbym mieć
ramiona
twoje usta rozgniatać
moimi ustami
twoje piersi dotykać
z zachwytem
drżącymi rękami
twój brzuch całować
różowy pieścić
aksamit
 
w twoich oczach
czytać chciałbym
marzenia
 
05’2002
 
 
Niepotrzebne spełnienie
 
Niepotrzebne
niepotrzebne było
to spełnienie
 
Nieodwzajemniona
pierwsza miłość
w sercu noszona
ciągle była żywa
 
Ciągle rosła
ciepło w sercu rodziła
 
Po latach
z pośpiechem skonsumowana
zostawiła żal
 
i poczucie straty
czegoś bardzo cennego
 
06’2000

 

 
 
Nie umiem
 
Nie umiem
napisać wiersza
o mojej miłości
o pożądaniu
 
o ustach stęsknionych
do twoich piersi
aksamitu brzucha
szorstkości łona
 
o tym jak oczy
zamykam
by cię nie rozbierać
 
wśród obcych
zdziwionych
że tak niezręczny jestem
przy stole
 
11’2000

 

 
 
Nikt mi nie odbierze
 
Nikt mi nie odda
nikt mi nie odbierze
tych chwil
z tobą
 
Gdym brał w ramiona
twą duszę drżącą
w rozpalonym ciele
 
Jaskółką
szybował szczęśliwy
po niebie
 
Spojrzenia twojego
gdyśmy oboje wracali
na ziemię
 
Zapachu kwiatów
zroszonych potem
twoich piersi
 
Leniwych ruchów
ramion
 
Przez sen rumieńców
na policzkach twoich
malowanych
 
Ust lekko nadąsanych
 
Nikt mi nie odda
nikt mi nie odbierze
           ciebie
 
11’2001
 
 
To było wczoraj
                               Iwonce, mojej żonie
 
Pamiętasz? to było wczoraj
gdy cię spotkałem
w maju
w letniej sukience
 
Uśmiechałaś się
siedemnastoletnim słońcem
ciało miałaś cudownie
rozkoszą pachnące
 
Gdy szłaś
piersi kształtne
pod zwiewnym jedwabiem
sprężyście drgały
 
Przy każdym kroku
u mężczyzn
podziw i pożądanie
wzbudzały
 
Pamiętasz? to było wczoraj
‑ minęło zaledwie
jedno pokolenie
 
02’2000

 

 
 
dziewczyna ze starej fotografii
 
mam starą fotografię
sprzed czterdziestu laty
na której śmiejesz się
promiennie
 
gdzie jesteś
teraz
starsza pani
jak wyglądasz
 
zawsze śmiałaś się
kącików oczu promieniami
więc masz
na pewno
kurze łapki pod oczami
 
w rodzinie
bardzo ciebie cenią
bo jesteś mądra
i rozważna
 
kochają babcię
żonę
mamę
 
tylko ja kocham
śmiejąca się dziewczynę
 
11’2000

 

 
 
Modliszka
 
W każdą noc
jestem z tobą
zakochany ciągle
a ty z innym
śpisz sobie
we śnie
jak modliszka
uśmiechasz się
do trzeciego
‑ do jeszcze nie
skonsumowanego

 

01’2001
 

 

***
 
tańczą tańczą
rozczochrane
 
tańczą
oko grzechem
cieszą
 
cieszą oko
grzechem rozkraczone
 
córy rozmodlonych
matek
 
grzeszą grzeszą
córy
rozmodlonych matek
 
grzeszą
w ojców swoich
zapatrzone
 
06’2001

 

 
 
Róża
 
Zerwij tę różę
to twoje kochanie
 
zerwij ją dłonią gołą
czerwona krew niech
zieleń świeżą
łodygi błyszczącej skaże
 
ból niech miłość
i piękno
weźmie we władanie
 
niech odwieczny
rytuał się stanie
 
zerwij tę różę
to twoje kochanie
 
02’2000

 

nie szukaj anioła

 

 

 

Do nienarodzonego
 
Gdy przyjdziesz do nas
wreszcie
opowiem ci o ziemi
i o niebie
 
jasną Wenus pokażę
na granatowym niebie
 
Oriona myśliwca pięknego
i niepozorną gwiazdę
polarną
żeglarzy północy
morską latarnię
 
kwiaty
nie te w kwiaciarniach
 
te najpiękniejsze
dziko rosnące
na łąkach
i w lesie
 
i śmigły lot jaskółki
i majestatyczne krążenie
bociana
 
nauczę cię
w południe odróżniać
zapach macierzanki
od zapachu piołunu
i aromatu świeżego siana
 
ptasich śpiewaków
słuchać
i tęsknego krzyku żurawi
 
wiosną będziemy
słońce o świcie witali
 
krople deszczu
na rozpalone czoła latem
zimą w usta płatki śniegu
będziemy chwytali
 
jesienią babim latem
złotem brzóz
i czerwienią buków
się zachwycali
 
a gdy będziesz trochę
większy
o ludziach ci opowiem
 
że są źli i są dobrzy
i że wszystkich
kochać trzeba
 
potem gdy dorośniesz
a mnie już nie będzie
przy tobie
 
ty będziesz o życiu
już coś wiedział
kobiety poszukasz sobie
 
długo będziesz szukał boga
 
i jeszcze 
to ważne żebyś wiedział
znaleźć kobietę
trudniej
niż znaleźć boga
 
11’2000

 

 
***
 
dziecięcymi palcami
grasz kołysankę
braille’a
uśmiechem ślepców
przepraszając za swoją
krzywdę
 
masz dziesięć lat
i nie wiesz jeszcze czy
z cierpienia
i nadziei
można zbudować most …
 
12’2000

 

 
 
Czekanie
 
Żyjesz bezpiecznie
w ciepłym brzuchu
kobiety
mojego syna
 
długo wybierał
miejsce dla ciebie
aż znalazł twoją
mamę
 
coraz częściej
coraz mocniej
pukasz do nas
piętami
 
niecierpliwie
na ciebie
czekamy
 
06’2001

 

Twój dom

 
Dom jest tam
gdzie żyją ludzie
których kochasz
z którymi się radością
dzielisz …
i cierpieniem
z którymi płaczesz
i się śmiejesz
 
gdzie otoczony jesteś
przedmiotami
tych których kochałeś
zanim na zawsze
odeszli
 
gdzie w miejscu
pamiętnym
zapalasz czerwoną
lampkę
z gardłem ściśniętym
 
12’2000

 

 

Do Kasi S.

 
Los dał ci rzadki dar
widzenia natury
‑ pilnie go strzeż
i patrz z pobłażaniem
na tych biednych
‑ nie obdarowanych ‑
co się będą z ciebie śmiali
 
02’2000

 

 

 
 
do przyjaciela
              Januszowi Symonidesowi
 
wczoraj
dmuchaliśmy dmuchawce
 
‑ w ustach smak
słodkiej żywicy
z wiśni
na głowach przez
dziewczyny plecione
wianki
 
dzisiaj
już nie umiemy
zrobić procy
wystrugać z wierzby
fujarki
 
umiemy
pisać książki
 
05’2001

 

 
 
Rady dla syna
 
Pytasz jak żyć ‑
ależ to proste:
trzeba mieć szczęście
 
albo inteligencję
lub talent …
i je zmarnować
 
z miłością koniecznie
się rozminąć
z pieniędzy zrezygnować
 
to bardzo wzbogaca
osobowość ‑
rodzi filozoficzną refleksję
 
która poczucie daje wartości
i chroni
przed epilepsją
 
a gdy już będziesz umierał
powiedz
coś niezrozumiałego
 
to ci zapewni pamięć
człowieka
bardzo mądrego
 
12’1999
 
 

 

 

Zegarek z dewizką
                        Ojcu poświęcam
Trzymam w ręku
zegarek z dewizką
na którym
czas się zatrzymał
po twoim odejściu
 
Czuję
na nim twoje
palce
widzę twoje oczy
śledzące wskazówki
 
Brak mi
twojego serca
dotyku silnej dłoni
‑ brak mi ciebie
 
Czas się zatrzymał
 
12’2001
 
 
organy mariana
 
na akwareli kościoła
w kasparusie
widzę twarz mariana
 
miał tylko dziewięć palców
a do końca zadziwiał
boga i ludzi
wariacjami na organach
drewnianego kościółka
w kociewskich lasach
 
ludzie mu to pamiętają
 
i bóg nie zapomniał
bo w ponury dzień
wczesnej wiosny
rozświetlił mu radośnie niebo
zapraszając do organów
niebiańskich
na ulubionego bacha
 
07’2002
 
 
Nie szukaj anioła
 
Szukasz anioła
gdy obok stoi
człowiek?
 
Chciałbyś anielskiej
bezosobowości,
zamiast cierpienia,
śmierci
i miłości?
 
03’2001

 

 
 
Bieguny człowieczeństwa
 
Człowiek człowiekowi
miłością
na dłoni serce podane
 
człowiek człowiekowi
nienawiścią
serce z piersi wyrwane
i podeptane
 
człowiek człowiekowi
człowiekiem
stworzeniem boskim
 
12’2001
 
 
nie pamiętam
 
ze szkoły pamiętam
że ktoś szukał
człowieka
 
nie pamiętam
czy znalazł
 
09’2001
 
 
i to już wszystko
 
i bose dzieciństwo
z czułą matki ręką
 
i nie dostrzeżone
z ojcem partnerstwo
 
i rozbuchana młodość
i miłość jedna
i druga
 
i powtórzone z synem
jak w lustrze
 
i radość jedna
i jeden ból
i drugi ból
 
i jak zły
i jak dobry sen
 
i obudziłem się …
a tu umierać trzeba
 
11’2001

 

 
***
 
toczysz ten kamień
na górę
miażdżysz po drodze
wszystko
mozolnie z trudem
na sam szczyt …
nonsensu
 
01’2002
 
 
***
 
dzień podobny do dnia
tydzień do tygodnia
rok do roku
miesiąc do miesiąca
 
nieustanny bieg
 
utracone dusze
rozdeptane serca
 
rozum i miłość
gubione dla pieniądza
 
nieustanny bieg
nieustanny bieg
 
do utraty człowieczeństwa
 
11’2001
 
 
***
 
… znowu wzruszają mnie
kwiaty i dzieci
 
znowu słyszę siebie
 
znowu szczęśliwy
płaczę
 
03’2002
 
 
***
 
uciekasz myśli moja
niespokojna
 
jak ptak jesienią
odlatujesz
 
jak ptak wiosną
wracasz
 
ta sama a inna
zmęczona na ramieniu
moim siadasz
 
natrętnie w oczy zaglądasz
 
dręczysz
ulatujesz
 
bólem nienasycona
dręczyć wracasz
 
04’2002
 
 
nie jestem nawet trzciną
 
nie jestem dębem
mocarnym
gładkokorym bukiem
wierzbą płaczącą
brzozą białolicą
mroczną olchą
 
nie jestem sosną
samotną
śmigłym świerkiem
kojącym modrzewiem
daglezją
srebrno zieloną
 
nawet nie jestem
wiotką trzciną
 
03’2002
 
 
Człowiek
 
Narodziny
poszukiwanie niepokój
miłość nienawiść
śmierć
 
Bóg Bóg
Bóg człowiek
Człowiek bóg
Człowiek Człowiek
 
07’2001

 

 
 
życiorys
 
bobas
ot taki jak na fotografii
 
oczy niebieskie
na świat szeroko otwarte
na czole grzywka
pończochy opuszczone
na piętach podarte
 
wojenne chłopię
z pajdą moczonego chleba
w wodzie
posypaną cukrem
 
rozbrajanie niewypałów
gra w palanta
piłkę nożną
i w dwa ognie
 
biedna szkoła podstawowa
ze starym woźnym
z dzwonkiem
i łyżką tranu
na dużej pauzie
 
szkoła średnia
pierwsza miłość
egzystencja między bogiem
a naukowym socjalizmem
 
studia
rozbuchana młodość
sport
i to wspaniałe poczucie
nieśmiertelności
 
a potem to już
życie podobno dojrzałe
 
rodzina
praca
rzadkie przypadki refleksji
w biegu codzienności
 
poważny pan
a w środku ciągle
chłopiec
w krótkich spodenkach
 
mądrość
poczucie upływającego
czasu …
przyszły za późno
nie można już z nich
skorzystać
 
ciążą
jak chrystusowa korona
 
08’2002
 
 
Lorbasówka
 
Jest takie miejsce na ziemi
gdzie patrzę jak tańczą
z wiatrem modrzewie
 
gdzie słucham śpiewu ptaków
i szeptu sosen
 
gdzie rano brzozom
mówię dzień dobry
a potem idę do lasu
zobaczyć ile urosły grzyby
 
i nad rzekę
popatrzeć na wodę
zajrzeć w złote oczy żaby
podziwiać zimorodka
barwną błyskawicę
 
jest takie miejsce
gdzie mam przyjaciół
z którymi się śmieję
przy winie
a czasem popłacze
 
jest takie miejsce
na ziemi
gdzie jestem szczęśliwy
 
08’2000

 

 
 
 
wołanie o boga
 
 ***
 
mój bóg
ze mną umiera
 
ze mną się rodzi
ze mną kocha
 
ze mną grzeszy
ze mną się śmierci boi
 
ze mną się życiem
cieszy
 
bez modlitw moja
miłość
 
bez ołtarzy moja
wiara
 
03’2002
 
 
chrystus
 
życie swoje męką
potwierdzić musiałeś
by stać się bogiem
i zmartwychwstałeś
a męka rosła z wiekami…
i boskość
i chwała
 
04’2000

 

 
 
***
 
co jest za tą ścianą
zimną
tak łatwą do przebycia
tak trudną do przeniknięcia
 
przed nią strach
co jest za nią
 
wieczne życie
ostateczny spokój
 
mój przyjaciel
ksiądz
bez namysłu mówi
bóg …
 
i bezradnie
rozkłada ramiona
 
05’2002
 
 
Wołanie o Boga
 
Ogień, ogień pali duszę,
trawi ciało czas!
Gdzie jesteś? gdzie jesteś?
pokaż się na chwilę, raz!
 
Rzuć na moją duszę ziarno,
jedno ziarno wiary,
niech wykiełkuje,
niech mnie przed udręką uratuje.
 
Ogień, ogień pali duszę,
ciało trawi czas!
Nie zostawiaj mnie samego.
Daj znak! Daj mi znak!
 
Nie pozwól by wiarę
rodził strach przemijania,
obawa przed potępieniem,
na śmierć czas czekania.
 
Ogień, ogień pali duszę,
trawi ciało czas!
Bóg jedyny! Bóg Abstrakcja!
Materia! Wieczność! Boga brak!
 

10’1999

Pytania

Czy ja umieram?
Ten ból nieznośny,
niepokój, żal,
słabość serca i woli,
to zapowiedź?
Odwieczny rytuał,
pożegnanie?
Ostatnia granica,
którą człowiek
musi przekroczyć,
zdziwiony,
że zostawia tak niewiele:
-miłość i nienawiść-
nie znajdując sensu
i wiary?

Czy ja umieram?

04’2001

 
 
***
 
czemu mnie wołasz
dlaczego zwodzisz
chcesz mi zabrać ciało
miłość
nienawiść
chcesz bym nie czuł
nie śnił
nie płakał
po niebie
bezcielesny płynął
 
05’2002
 
 
Nie tylko moim przyjaciołom
 
… jeden jest wasz mistrz
Chrystus
 
z ambony cicho mówicie
 
jeden jest wasz kapłan
grzmicie
 
04’2002
 
 
krzyż
 
przypomnienie
męki
i śmierci
 
znak
nadziei
i miłosierdzia
 
przewodnik
grabieży
i krwawych rzezi
 
stróż
płonących stosów
inkwizycji
 
jezu
dlaczego nie dałeś się
ukamienować
 
06’2001

 

 
 
Za daleko szukałem
 
Podobno Matka Boska
pytała o mnie
strojna w piękne ślazy
kwiaty już teraz niemodne
 
a ja w tym czasie
daleko od domu
Boga szukałem
i Go nie znalazłem
 
07’2000

 

 
 
Kościół mojego dzieciństwa
 
Kościół mojego dzieciństwa
to ciepło matczynej dłoni
W duszącym zapachu kadzidła
tajemna łacina
Ze żłobka pełnego siana
wyciągająca do mnie rączki
Boża Dziecina
Strażacy przy grobie Jezusa
w złocistych hełmach
stojący aż do omdlenia
Problemy ze spowiedzią
bo grzechów nie było
i gdy do podniebienia
ciało Jezusa się przykleiło
 
Szkoda mi tego kościoła
 
01’2002
 
 
Mój Anioł Stróż
 
Wczoraj widziałem
mojego Anioła Stróża
 
nie był taki
piękny
jak ten malowany
z dzieckiem
na kładce
 
‑ włosy zmierzwione
skrzydła połamane ‑
 
patrzył na mnie
beznadziejnie
smutno
 
odchodzę
– powiedział
gdy Go przepraszałem ‑
i tak za tobą
nie nadążałem
 
12’2000

 

Jak to jest z duszą
 
Gdzie kryje się
ludzka dusza
 
czy może w głowie
a może w każdym sercu
mieszka sobie
 
a u kogoś kto jest zły
i nie ma serca
to wtedy gdzie
mieszka jego brudna dusza
 
czy w brudnych stopach
lub niemytych uszach
 
czy duszę można Bogu oddać
od Anioła Stróża kupić
albo Diabłu sprzedać
 
a jak ktoś umiera
to dusza czysta
gdzie wędruje
 
czy może na skrzydłach
do nieba odlatuje
 
a zła dusza
ta bez skrzydeł
dobrych uczynków
 
to co
zostaje na ziemi
a najgorsza spada
do mroków podziemi
 
09’1999

 

 
 
Szatan oferuje więcej
 
Samotny wśród bliskich
boleśnie kąsany przez
gromadzone latami
przedmioty zdarzeń
zaczynasz rozumieć
dlaczego Bóg
swoim wybrańcom
odbiera rozum
 
mówią że Szatan
oferuje więcej
tylko że jeszcze
trudniej go znaleźć
 
10’2001
 
 
***
 
… w niebo
krzyczę swój ból
 
w niebo
patrzę z nadzieją
 
w niebo patrzę
i ciebie nie widzę
 
03’2002
 
 
Rozmowa z księdzem
 
Ksiądz proboszcz, mój przyjaciel,
rzucił tezę grzechu z kobietą.
Proszę księdza – powiedziałem ‑
Bóg zna tylko jeden grzech
z kobietą: grzech jej nie zaspokojenia.
 
Wiedziałem, że ksiądz jest światły,
nie wiedziałem, że doświadczony
‑ milcząco przyznał mi rację.
 
02’2001

 

 
 
***
 
… ja jestem waszym zbawieniem
i potępieniem
idźcie za mną
poprowadzę was do nieba
zostawię w piekle …
 
03’2001

 

 
 
Ktoś
 
Ktoś w dłoniach drżących
miłości
nikły płomień podtrzymać
próbuje
 
ktoś pamięci popioły
rozgarnia
i potwierdzenia
nie znajduje
 
czyjeś serce krwawi
i z bólu zamiera
ktoś krzyczy bo nie chce
umierać
 
ktoś bluźni wierszem
nieudanym
a Ty wciąż tylko nadzieję
jak cukierki rozdajesz
 
10’2000

 

 
 
***
 
te lasy
te łąki zielone
które są
ale już ich nie ma
 
a dłonie i serca
pożera nam czas
 
ta miłość co wczoraj
rozpalała
dzisiaj zimny popiół
ogniska
 
a dłonie i serca
pożera nam czas
 
ty matko
ty ojcze
coście odeszli
nie w czas
 
a przecież żeście już
wiedzieli
 
bo dłonie i serca
pożerał wam czas
 
te dzieci
co zapomniały
i jeszcze nie wiedzą
 
że dłonie i serca
pożera im czas
 
ty boże co jesteś blisko
daleko
ale ciebie nie ma
 
a dłonie i serca
pożera nam czas
 
04’2002
 
 
Odpowiedz
 
Czy jest u Ciebie piaszczysta
droga do Sokołowa
pachnąca słońcem
i żywicą sosen?
 
Czy czeka na niej Tata
ze schwytanym dutkiem
a z dłońmi pełnymi zapachu
poziomek czeka Mama?
 
Czy ze starym kościółkiem
czeka cmentarz w Gronowie
z ziemią użyźnioną
moich przodków prochem?
 
Czy znajdę u Ciebie
to co kiedyś kochałem
to co straciłem
to wszystko co mi zabrałeś?
 
Odpowiedz!
 
08’1999