Bardzo się ucieszyłem, gdy otrzymałem od Sołtysa Sulmina, Ewy Bałon zaproszenie na spotkanie z fotoreporterem Maciejem Kosycarzem. W czasach mojej młodości Jego ojciec Zbigniew Kosycarz był świadkiem każdego wydarzenia, politycznego, kulturalnego, sportowego i każdego innego. Zawsze i wszędzie tam, gdzie cokolwiek się zdarzyło był wszędobylski, niestrudzony Kosycarz – po prostu Kosycarz, tak się wówczas mówiło. W ułamku sekundy zatrzymywał czas, zapisując na kliszy to, co wtedy było powszednie, a dzisiaj stało się cennym dokumentem historycznym. Wiedziony swoją intuicją i talentem uwieczniał zdarzenia i ludzi, tych z pierwszych stron gazet i tych szarych, zwykłych. Zostawił po sobie świadectwa dokonań człowieka, jego klęsk i jego radości, świadectwa ludzkich urodzin, miłości i śmierci. Zostawił ogromny dokument obyczajów i kultury trzech pokoleń.
To wspaniałe, gdy syn kontynuuje nie tylko profesję, ale i pasję ojca, z nie mniejszym od niego talentem.
Wychodząc z domu wziąłem do ręki aparat fotograficzny i po chwili namysłu odłożyłem, bo przecież nie można na spotkanie z Kosycarzem wybierać się z aparatem.
Niżej artykuł niezawodnej Steni Najsarek.
Stefania Najsarek
Fotoreporter – zawód i pasja
2010-01-23 09:44, aktualizacja: 2010-01-23 09:44:15
Kosycarz – nazwisko znane kilku pokoleniom mieszkańców Trójmiasta, kojarzone jednoznacznie z fotografią prasową. Zbigniew, dający w 1945 roku początek fotokronice Gdańska oraz jego syn Maciej, kontynuujący z dużym powodzeniem dzieło ojca.
Zaproszona przez sołtys Sulmina w gminie Żukowo Ewę Bałon, wraz ze zwabionymi magią nazwiska dziesiątkami osób, w dniu 17 stycznia 2010 roku uczestniczyłam w spotkaniu z Maciejem Kosycarzem. Autor wstępu do wszystkich czterech już wydanych tomików Gościa pod wspólnym tytułem "Niezwykłe zwykłe zdjęcia” Mieczysław Abramowicz, krótkim wprowadzeniem przygotował zebranych do odbioru relacji słowno-wizualnej o powojennej historii miasta i jego mieszkańców.
W powiększającej się sukcesywnie przestrzeni miejskiej tętniło życie; praca,nauka, ale i zabawa. Trud pracy, satysfakcja jaką było zdobycie artykułów nawet pierwszej potrzeby – wówczas deficytowych – radość towarzysząca ludziom podczas zabawy, zaślubin, (np. ślub Z. Cybulskiego z E. Chwalibóg), narodzin (np. gdańskich pięcioraczków), wszystkie te malujące się na twarzach emocje, przez lata uwieczniał zwany przez przyjaciół i ogromnie przez nich lubiany Zbyszek Bystrooki. Kiedy w latach sześćdziesiątych w "Głosie Wybrzeża" stworzył autorską rubrykę pt. "Z wędrówek Drzazgi", mieszkańcy z ufnością powierzali mu swoje problemy z administracją miejską, wierząc, że tylko ów Drzazga skutecznie im pomoże. I pomagał, ganiąc niegospodarność, niechlujstwo i głupotę. Stał się postrachem urzędników wszystkich szczebli. Zaskarbił sobie wielką sympatię i szacunek mieszkańców miasta.
Także fotogramów znanych osób, goszczących w mieście, jak np. Güntera Grassa, Romana Polańskiego, Jeana Michaela Jarra, poprzeplatanych obrazami z życia mieszkańców oraz przemianami urbanistycznymi miasta, które to stanowią o wartości historycznej albumów autorstwa Zbigniewa i Macieja Kosycarzy. Dzieło obu panów doceniło miasto Gdańsk, nadając im w 2009 roku Medal Mściwoja II, przyznawany ważnym dla miasta osobom. Żywym ukoronowaniem dzieła Zbigniewa Kosycarza stało się powołanie przez Macieja wspólnie z Nadbałtyckim Centrum Kultury w Gdańsku, corocznego Pomorskiego Konkursu Fotografii Prasowej im. Zbigniewa Kosycarza, promującego najciekawsze prace młodych fotografików i fotoreporterów. Legenda Zbigniewa Kosycarza przetrwa więc i w tym wymiarze.|
Na koniec zacytuję słowa M. Abramowicza zawarte we wstępie do albumów: „Aby ocalić pamięć, potrzebni są jej Strażnicy. Tacy jak Zbigniew Kosycarz i jego syn Maciej"
2010.01.25
Najnowsze komentarze