Absolwenci naszego Wydziału, z rocznika 1967-1973
mają przyjemność zaprosić
 
Pana doc. dr. inż.   Krzysztofa Lesińskiego
 
na „Spotkanie po latach”, które w ramach uroczystości zjazdowych odbędzie się w dniu   02.05.2008 (piątek), o godz. 11.15 w Audytorium WM.
 
 
      W imieniu organizatorów
Adam Boryczko
Tadeusz Piątkowski
Ryszard Andrzej Bednarczuk
 

 

Organizatorzy Zjazdu Absolwentów Wydziału Mechanicznego -Technologicznego, Rocznik 1967-1973, w osobie dr. Tadeusza Piątkowskiego, zwrócili się do mnie z prośbą o wygłoszenie wykładu okolicznościowego, pozostawiając mi decyzję, co do wyboru tematu. Ponieważ aktualnie czytałem, po raz któryś, Zaratustrę Nietzsche’go, a w samochodzie zachwycałem się Światem Zofii Josteina Gaardera,  wybrałem „Kłopoty ze świadomością”. Zaistniała, co prawda, pewna różnica zdań odnośnie czasu trwania wykładu, ale w końcu zrodził się kompromis. 
 
Szanowny Krzysztofie!
W dniu 2 maja br organizujemy Zjazd absolwentów rocznika 1967-73. Moi koledzy, i ja, doszliśmy do zgodnego wniosku, że powinniśmy Cię zaprosić do wygłoszenia ok. 20 minutowego  “wykładu okolicznościowego” -jednego z punktów programu zjazdu. Zwracam się wiec z uprzejmym życzliwym zapytaniem, czy jesteś gotów na takie spotkanie, w tym terminie i z taką dodatkową rolą. Temat wykładu -dowolny, np. o polowaniu, czy też opowiastki o spawalnictwie na okoliczność Drehera i Geislera, czy też o …życiu i przemijaniu czy też o poezji wreszcie…Mógłby być ilustrowany, rzucanymi na ścianę fotkami z dawnych lat, które mógłbym pomóc przygotować. Wśród absolwentów dominują 60 latkowie, w znacznej części spawalnicy.
Osobiście bardzo bym się ucieszył gdybyś to zaproszenie przyjął.
Pozdrawiam serdecznie
Tadeusz Piątkowski
PS. W załączeniu komunikat z programem minutowym
 
Jestem zaszczycony tą kusząca propozycją Tadziu, ale jestem mocno do tyłu z wieloma sprawami, między innymi z dostarczeniem wierszy do wydawcy (termin minął już przed dwoma miesiącami), nie to żebym ich nie miał, po prostu nie mogę się zdecydować, co wybrać z kilkuset pozycji. Temat? pewnie “Kłopoty ze świadomością”.
W czwartek wyjeżdżam do Poznania, na spotkanie z przyjaciółmi, którzy mają mi zrobić okładkę do tomiku, której poziom będzie zależał od naszego zmęczenia. Wracam w poniedziałek. Jeżeli nie będzie za późno, to wiążąco mogę powiedzieć tak, lub nie, 15-ego. Oczywiście nie wchodziłoby w rachubę dostarczenie tekstu przed spotkaniem z uwagi na krótki termin. Bez względu na temat galeria wspomnień, w tle, wskazana. 
Pozdrowienia
KJL
 
Dzięki za szybką i precyzyjną odpowiedź, 15 kwietnia nie będzie za późno, żaden tekst wykładu nie jest nam potrzebny. Potrzebny jesteś Ty, z gawędą 15-20 minutową. Gorąco więc namawiam na TAK.
Pozdro
T.Piątkowski
 
Dobrze Tadziu, przyjmuję wyzwanie. Tytuł, który Ci podałem traktuj jako hasło “na temat”. Będzie to na pewno o świadomości, o sensie ludzkiej egzystencji, o Bogu jako pojęciu filozoficznego bytu, to wszystko oczywiście sprowadza się do świadomości.
Wszystko w płaszczyźnie filozofii, współczesnej wiedzy astronomicznej i antropologicznej, na tych trzech płaszczyznach. A właściwie, to chcę audytorium sprowokować do pomyślenia, tzn. ta część filozoficzna będzie małym, być może prowokującym nieco wprowadzeniem, a po przedstawieniu interesujących danych o ogromie kosmosu i o osiągnięciach człowieka w jego badaniu oraz o rozwoju człowieka chcę rzucić pytanie typu “a co Ty, na to” , albo tezę: “reszta moi drodzy to już kwestia Waszej percepcji”. Nie wiem, będę pewnie potrzebował na to może 30, a może 40 min. 
Wolałbym być sam na sam z audytorium, to znaczy bez dodatkowych ilustracji w postaci slajdów, bo oczekiwałbym pewnego skupienia. Zrób proszę slajdy osobno.
Pozdrowienia
KJL
 
Dzięki wielkie! Ok, slajdy będą wcześniej, jeśli je w ogóle zrobimy. Scenariusz jest taki, że najpierw starosta roku i szef kompanii (ja i Boryczko) sprawdzą listę obecności, przedstawimy obecnych wykładowców, głos zabierze pewnie na 5 minut Dziekan i Twój wykład. Razem na to mamy około 60 minut. Więc myślę, że Twój wykład nie może być dłuższy niż 25 minut, co stwierdzam z ubolewaniem. Temat wykładu jak rozumiem, proponujesz Kłopoty ze świadomością.
Może prowokująco “A co Ty, na to?” 
Pozdro
T. Piątkowski 
 
Dobrze, zamiast na końcu może być na początku, czyli w tytule, to będzie nawet dobrze brzmiało. Ciekawe jak będziesz mi wydzierał mikrofon, bo nie mogę Ci obiecywać 25 min, muszę mieć co najmniej 30, wolna myśl nie daje się ograniczać Tadziu, nawet nie można jej spalić, bo wiatr roznosi ją ustokrotnioną z popiołem, ale Ty jako wybitny umysł techniczny, czyli ciasny, możesz tego nie wiedzieć.
Oczywiście możesz ze mnie zrezygnować, jeżeli uznasz, że 5 min jest wystarczającym powodem.
KJL 
 
Nie wiem czy wolno mi się przyznać, ale właśnie to uwzględniłem, i dlatego mówię o …25 minutach
Pozdro
 TP
 
Wiedziałem, wiedziałem-inaczej bym nie ryzykował. Mam dobry humor, bo właśnie wróciłem z Wydawnictwa “Piękny Świat”, w którym nasłuchałem się wiele superlatywów na temat mojej poezji. Jak niewiele trzeba, żeby człowiek był szczęśliwy, niewiele. W przyszłym tygodniu wezmę się za zbieranie materiałów, i robocze notowanie myśli, a może i za pisanie.
KJL
 
Czy chcesz przez to powiedzieć, że jedynym wspólnym celem wielu różnorakich działań człowieka jest bycie szczęśliwym? Kiedyś na przejeździe kolejowym dałem chłopakowi 10 zł, za …chęć umycia moich szyb samochodowych, zresztą czystych. I zobaczyłem tak wielką i niekłamaną radość w oczach tego chłopaka, że wydawało mi się przez chwilę że ja też jestem szczęśliwy.
Pozdro
TP
 
Dotknąłeś dużego problemu filozoficznego, drogi Przyjacielu.
KJL
 
Krzysztof, w załączeniu przesyłam ZAPROSZENIE  dla Ciebie oraz PROGRAM naszego zjazdu. Wybacz, że nie wręczam go osobiście, ale nie wiedziałem, że ten zjazd to tyle roboty organizacyjnej.
Mam nadzieję, że pamiętasz o nadzwyczajnej roli, jaką moi koledzy i ja zaproponowaliśmy Tobie, w naszym spotkaniu po latach. W ten wolny weekend, 2 maja -na Politechnikę będzie można wjechać przez bramę główną, przy GG, na hasło Zjazd Absolwentów. Otwarte mają też być obie wewnętrzne bramy równoległe do ulicy Siedlickiej.
Pozdrawiam
Tadeusz Piątkowski
 
Pamiętam, pamiętam. Ale gdybym wcześniej zaskoczył, że tracę dwa dni lasu, to pewnie bym się zastanowił.
Pozdrowienia
KJL
 
Myślałem, że teraz las masz na codzień..
Pozdro dla lisów i dzików
T.Piątkowski
 
Wykład trwał około godziny, i nie było, ani szurania nogami, ani stukania w pulpit, ani nawet dyskretnego zerkania na zegarek, przez Organizatorów. Tak mi się przynajmniej wydawało.
A las rzeczywiście mam na co dzień, ale to mi jeszcze mało.
 
 
Mój przyjaciel Michał Ostoja Lniski, właściciel Zajazdu OSTOJA w Czarnej Wodzie, wolnomyśliciel i rzeźbiarz kociewski, zapytał mnie czemu pominąłem w wykładzie Kanta.

Dlaczego? Wiadomo, że powszechnie myśli się obrazami zdarzeń, a filozofia to przecież myślenie językiem, swobodne obracanie się w abstrakcji. I nie mogłem wymagać od ludzi, których gruntem jest pewnik, podążania za językiem wiedzy o niewiedzy, mogłem natomiast o filozofii opowiadać. Poza tym jeżeli w tym przypadku pada pytanie dlaczego nie, o trudnym w odbiorze Kancie, to można by zapytać dlaczego nie o Kartezjuszu, dlaczego nie wspomniałem Hume’a, który jak sam Kant pisał „wyrwał go ze snu dogmatycznego”, dlaczego nie wspomniałem James’a. Doskonale wiem, że Kant obok Platona i Arystotelesa, uważany jest za jednego z najważniejszych filozofów w kulturze Zachodu. Szukałem po prostu obrazów i liczyłem czas. I trudno mi nie przyznać racji, jeżeli po wykładzie jeden z moich przyjaciół, profesor, powiedział: “Wiesz, bardzo fajny wykład tylko szkoda, że taki długi”. Właśnie.

 


2008.05.02
         Krzysztof J. Lesiński
    Tezy do wykładu okolicznościowego
               na Zjazd Absolwentów
Wydziału Mechanicznego Technologicznego
                Rocznik 1967/1973
 
 
 
Kłopoty ze świadomością
(Co Ty, na to?)
 
Motto I: Świat istnieje, i to jesteś właśnie Ty.
 
 
Słownik współczesnego języka polskiego pojęcie świadomości określa jako: zdolność do krytycznej, obiektywnej oceny rzeczywistości i umiejętność ustosunkowania się do niej, określenie w niej swojego miejsca; wiedza o swym istnieniu, o własnych czynach oraz o świecie zewnętrznym”.
 
O co chodzi z tą świadomością, dlaczego tak wiele się o niej mówi, dlaczego tak boli? Właściwie, to chodzi o drobiazg, tylko o nasze ja, tylko o nasze samookreślenie się, tylko o nasz ład moralny. Tylko.
Człowiek lekko znosi balast świadomości kosmosu i ewolucji człowieka, ba nawet świadomość ryby trzonopłetwej, która miliardy lat temu, wypełza na ląd z prazupy, i gdyby umiała mówić, mogła by wykrzyknąć podobnie jak Neil Armstrong na księżycu „To małe wypełznięcie dla ryby trzonopłetwej z prazupy na ląd, jest tylko małym wypełznięciem, ale dla przyszłej ludzkości jest wielkim skokiem.”
Oczywiście świadomość sama w sobie jest niczym, dopóki czegoś nie dostrzeże zmysłami, ponieważ świadomość zawsze jest świadomością czegoś. A to coś jest tak samo naszym udziałem, jak i udziałem naszego otoczenia. Ale sami decydujemy o tym, co postrzegamy, wybierając to, co ma dla nas znaczenie.
A więc świadomość jednostki, i tylko jednostki, bo świadomość grupy społecznej, to już religia lub ideologia, czyli sfera wiary, w Boga lub w idee.
Nie ma wtedy lęków, niepokojów, szarpania się jednostki ze swoją jaźnią, wszystko jest oczywiste i niepodważalne, i tak podporządkowane idei, że jednostka w zbiorowości godzi się w konsekwencji na totalitarne zbrodnie i religijne stosy, a nawet w nich uczestniczy.
To z przyczyny zbiorowej świadomości, czyli obowiązującej wówczas doktryny postrzegania porządku świata, w 1600 roku w Rzymie na Campo di Fiori spłonął na stosie Giordano Bruno (1548-1600). Spłonął bo swoją świadomością wyprzedzał epokę, w której żył.
Papież Klemens VIII nakazał przed spaleniem wbić mu w gardło drewniany kołek, żeby nie wykrzyczał w czasie egzekucji jakichś „bluźnierstw czy niebezpiecznych, bezbożnych nauk”, czytaj prawd niezgodnych z obowiązująca (panującą) doktryną.
Spłonął bo śmiał głosić, że i Kościół i Kopernik (1473-1543) nie mają racji, ponieważ „ani Ziemia ani Słońce nie są centrum wszechświata, a ludzie są tylko jednym z niezliczonej ilości bytów w kosmosie, być może wcale nie najinteligentniejszych, a Bóg jest emanacją Natury, która jest Bogiem.
Na zmianę Jego świadomości Inkwizycja czekała długo. Trzymając Go najpierw w celi z ołowianym dachem, w której latem panowała temperatura +500C, a zimą -50C, a przez następne 7 lat w celi bez okna. Nie doczekała się.
Widać, że potęga świadomości człowieka może być nie mniejsza od potęgi podświadomości, o której pisze Joseph Murphy.
Ale już Benedykt Spinoza (1632-1677), który miał szczęście urodzić się później, doczekał się zaledwie wykluczenia ze społeczności chrześcijańskiej i żydowskiej, za twierdzenie, że : „Istnieje tylko jedna substancja, i substancją tą jest to, co postrzegamy albo jako naturę lub też Boga. Przez substancję rozumiem to, co istnieje samo w sobie i daje się pojąć samo przez się.”
 
Borykając się ze swoją świadomością od zarania swojego istnienia, człowiek jednocześnie tworzył wspaniałe środki techniczne i posiadł nieprawdopodobną wiedzę.
Wydawałoby się, że to powinno mu dać podstawy do uporządkowania swojego ja. Nic bardziej błędnego, zgromadzona wiedza budzi u niego wątpliwości i nie pozwala mu jednoznacznie uporządkować swojego ładu moralnego, który tkwi w okolicznościach, które go kształtują.
I tak miotając się pomiędzy Naturą i Bogiem, człowiek bada i podbija Kosmos, penetruje Ziemię i odtwarza prahistorię. Ziemi i swoją.

       Najbardziej niepojętą cechą wszechświata jest to, że daje się zrozumieć
zauważył kiedyś Albert Einstein (1879-1955) przekonany, że siłą ludzkiego umysłu i wyobraźni można ogarnąć prawa, które rządzą kosmosem.
 
 I rzeczywiście.
      Obecnie człowiek dysponuje teleskopem, który pozwala obserwować obiekty kosmiczne leżące w odległości 8 miliardów lat świetlnych, a z tego co wiem, to buduje się lub już zbudowano teleskop o zasięgu 10 miliardów lat świetlnych.
8miliardów lat świetlnych, kiedy minuta świetlna to 18 milionów kilometrów, rok świetlny prawie 10 bilionów kilometrów, a dokładnie 9,46 bilionów kilometrów.
Wiemy, że słońce jest jedną z 400 miliardów gwiazd w naszej Galaktyce, która ma kształt dysku o średnicy ok. 100 000 lat świetlnych.
Wiemy, że dostępną naszym obserwacjom część Wszechświata wypełnia setki miliardów Galaktyk. Galaktyki tak duże jak nasza liczą setki miliardów gwiazd. Mniejsze jak np. Obłoki Magellana od setek milionów do kilku miliardów.
Wiemy, że , najbliższa nam, to Galaktyka Andromedy, leżąca w odległości 2,2 milionów lat świetlnych, a Obłoki Magellana zaledwie 160 000 lat świetlnych. Obie Galaktyki widoczne gołym okiem.
         Wiemy, i to nas szokuje, że wszystkie Galaktyki cały czas z ogromną prędkością oddalają się od siebie. i astronomowie są zgodni, co do tego, że rozszerzanie się Wszechświata może mieć tylko jedno wyjaśnienie. Mianowicie, że kiedyś, około 15 miliardów lat temu, materia była skupiona na tak małym obszarze i tak zagęszczona, że siła ciążenia rozgrzała ją do niesłychanie wysokiej temperatury. W końcu materia stała się tak gęsta i tak gorąca, że eksplodowała.
To właśnie tak zwany Wielki Wybuch spowodował, że materia rozleciała się na wszystkie strony Wszechświata, a po ostygnięciu powstały, Galaktyki.
Ostatnim, niezwykłym odkryciem jest istnienie w kosmosie niewidzialnej materii i niewidzialnej energii (ciemna materia i ciemna energia), które obok antymaterii stanowią obecnie najdziwniejsze z fenomenów kosmicznych.
Trudno pojąc, że zwykła materia, widoczna dla nas, to tylko 5% kosmosu. O ciemnej materii wiadomo tylko, że jest to jakaś niewidzialna substancja, która oddziaływuje grawitacyjnie i przyciąga zwykłą materię-gwiazdy, galaktyki, pyły kosmiczne, światło, i ta cecha pozwoliła ją określić.
Ponieważ masa ciemnej materii przekracza kilkakroć masę zwykłej materii, istniejącej we wszechświecie, problem ciemnej materii jest dużej wagi.
Oddziaływanie ciemnej energii jest jeszcze potężniejsze. Jeżeli przyjąć, że suma całkowitej energii i materii stanowi w kosmosie 100, to w tym jest co najmniej 70 ciemnej energii. Nie wiadomo czym ona jest i jaki jest jej rozkład w kosmosie. Wiadomo tylko, że działa odwrotnie niż grawitacja, czyli jest siłą odpychającą. I właśnie jej przypisuje się przyczynę tempa rozszerzania się wszechświata.
         Energia rozpychająca jest ogromna i nie wiemy jeszcze czy jakieś nieznane przez nas procesy kosmiczne zdołają zatrzymać proces rozszerzania się wszechświata.
         To wszystko wiemy, i więcej, a człowiek ciągle nie może sobie poradzić ze swoim ładem moralnym.
 
Charles Robert Darwin (1809-1882) oceniał że Ziemia ma 300 milionów lat, przed nim uważano, że od czasu gdy Bóg stworzył Ziemię i wszelkie na niej życie upłynęło 6 000 lat, co wynikało z rachunku wszystkich pokoleń od Adama i Ewy począwszy.
Obecnie wiemy, że nasza staruszka Ziemia liczy sobie ok. 4,6 miliarda lat. Po ostygnięciu ziemi życie na niej powstało około 3-4 miliardów lat temu.

W warunkach beztlenowych, przy braku osłony ozonowej, pod wpływem swobodnego promieniowania kosmicznego w pierwotnym morzu nazywanym „prazupą powstała pierwsza makromolekuła, która miała zdolność do dzielenia się na dwie identyczne jak ona części.
I to był pierwszy materiał genetyczny, pierwsze DNA, pierwsze chromosony, pierwsza żywa komórka. Następnie w długim cyklu ewolucyjnym powstały organizmy jednokomórkowe, a potem bardziej złożone wielokomórkowe.
Potem ruszyły procesy fotosyntezy i powstała atmosfera zawierająca tlen, która stworzyła warunki rozwoju zwierząt potrzebujących go do życia oraz chroniła przed szkodliwym działaniem promieni kosmicznych.
I właśnie dopiero po tym, jak powstała atmosfera, dająca jednocześnie naturalną ochronę przed bezpośrednim działaniem promieni kosmicznych rozwinęły się pierwsze kręgowce lądowe, prymitywne płazy, którym początek dała, znana nam już, ryba trzonopłetwa. .
Końcem tego krótko zarysowanego łańcucha jest człowiek.
 
Najstarszy poznany, bezpośredni przodek człowieka to Ramapithecus (jeszcze wcześniejbył Dryopithecus), którego wiek ocenia się na 14 milionów lat.
Australopithecus żyjący przed 2-4 milionami lat posługiwał się już narzędziami i prawdopodobnie już sam je wytwarzał.
Homo sapiens sapiens, który pojawił się przed 30 000-40 000 lat nie różnił się już żadnym istotnym szczegółem budowy od współczesnego człowieka, nawet pojemność czaszki osiągnęła poziom dzisiejszy.
Pośrednie, odkryte ogniwa łańcucha ewolucyjnego człowieka, pomiędzy Australopithecatusem i Homo sapiens sapiens to: „Homo” habilis (z przed ok.1 800 000 lat), Homo erektus (z przed ok. 900 000 lat), Homo erektus erektus (z przed ok. 500 000 lat), Homo sapiens (przed ok. 300 000 lat).
No gdzieś tam, pomiędzy Australopitekusem i „Homo” habilisem należałoby wymienić jeszcze Pithecantrophusa – proszę zwrócić uwagę, już małpoluda.
 
Czy możemy się dziwić, że mamy problemy ze świadomością?
 
Człowiek gdy tylko posiadł zdolność myślenia abstrakcyjnego zaczął mieć problemy z samym sobą, ze swoją świadomością.
Jego rozdarcie pomiędzy intelektualnym sceptycyzmem, który uznaje wszystko za wątpliwe, a naturalnym dogmatyzmem, który skłania ku wierze znalazło odbicie w wielu kierunkach filozofii.
 
Ksenofanes z Kolofu (ok. 570-475 p.n.e.) twierdził, że: Gdyby woły i konie miały ręce i potrafiły nimi rysować, konie namalowałyby obrazy bogów podobnych do koni, a woły do wołów, a ich ciała uczyniły podobnymi do swoich.”
Dla Platona (ok. 427-347 p.n.e.) Bóg jest Demiurgiem, który stworzył świat z chaosu i uprzednio istniejącej materii
Arystoteles (384-322 p.n.e.) pojmował Boga jako Pierwszego Poruszyciela, który wprawił świat w ruch.
Anzelm z Canterbury (1033-1109) ogłasza swój „dowód ontologiczny na istnienie boga” stwierdzając, że cecha doskonałości jest atrybutem dającym się odnieść tylko wyłącznie do Boga, z czego logicznie wynika, że Bóg istnieje.
Blaise Pascal (1623-1662) stwierdza, prawie poetycko: Cóż za monstrum jest tedy człowiek? Co za osobliwość, co za potwór, co za chaos, co za zbieg sprzeczności, co za dziw! Sędzia wszechrzeczy-bezrozumny robak ziemny; piastun prawdy – zlew niepewności i obłędu; chluba i zakała wszechświata.
Kto rozplącze ten zamęt? Natura gnębi pirończyków, a rozum gnębi dogmatyków. Cóż wtedy poczniecie wy, o ludzie, którzy przyrodzonym rozumem dochodzicie waszej prawdziwej istoty?
Poznaj tedy pyszałku, jakim bezsensem jesteś dla samego siebie. Ukorz się, bezsilny rozumie ; umilknij głupia naturo; dowiedz się, że człowiek nieskończenie przerasta człowieka i usłysz od swego Pana o swym prawdziwym stanie, którego nie znasz. Słuchaj Boga.
Wolter (Francis-Marie Arouet 1694-1778) całe życie głoszący potęgę i prymat ludzkiego rozumu stwierdził, że gdyby Boga nie było, należałoby go wymyślić.
       
Fryderyk Nietzsche (1844-1900) rozpaczliwie apeluje Zaklinam was bracia. Pozostańcie wierni Ziemi i nie wierzcie tym, co wam o nadziemskich mówią nadziejach.”
A w jego najważniejszym swoim traktacie filozoficznym, napisanym poetycką prozą, Zaratustra ogłasza: „Bóg nie żyje.”
Bertrand Russell (1872-1970) z żalem konstatuje: „wielowiekowe wysiłki, całe poświęcenie, natchnienie, cała błyskotliwość ludzkiego geniuszu są skazane na zniszczenie w przepastnej śmierci Układu Słonecznego; cała świątynia ludzkich osiągnięć w sposób nieuchronny zostanie pogrzebana pod szczątkami zrujnowanego wszechświata”.
Wyznawca egzystencjalizmu Jean Paul Sartre (1905-1980) głosi, że człowiek najpierw istnieje, znajduje się w świecie bez żadnej definicji i bez żadnego celu, a dopiero potem, w reakcji na doświadczenie, definiuje znaczenie i sens swojego życia.
Czyli egzystencja (istnienie) poprzedza esencję (istotę). Życie powinno mieć sens, to jest imperatyw. Ale my sami musimy naszemu życiu nadać sens, bo istnieć to znaczy tworzyć istnienie.
Najogólniej to ujął w stwierdzeniu:Człowiek jest skazany na wolność”, trzeba tu dodać, że ze wszystkimi tego konsekwencjami.
 Albert Camus (1913-1960) zarzuca innym filozofom egzystencji (Husserl, Kierkegaard, Jasper, Sartre), że podejmowali próby rozwiązania konfliktu wynikającego z absurdu zetknięcia się racjonalnej istoty ludzkiej z irracjonalnym światem.
Ale jednocześnie trzyma sie kurczowo, tego „bezsensu” stwierdzając że: „Samobójstwo jako rozwiązanie problemu absurdu byłoby zaprzeczeniem samej istoty ludzkiej egzystencji.”
Willard Van Orman Quine (1908-2000) największy współczesny filozof amerykański mówi, że tylko nauka może opowiedzieć nam o świecie, bo jest ona, jak to określał „najwyższym arbitrem prawdy”.
       Ten krótki zarys kłopotów ze świadomością, nie daje recepty na ich rozwiązanie, wręcz przeciwnie wskazuje, że jesteśmy na nie skazani.

Na zakończenie pozwolę sobie pokazać, jak rozchwianą jest świadomość człowieka, na własnym przykładzie.
Kiedyś, mój niepokój intelektualny, moją świadomość, tak ująłem w swoim wierszu.
 
 
człowieczeństwo
 
czy można uciec
 
przed niepokojem
poczuciem przemijania
goryczą niespełnienia
 
zrezygnować
ze świadomości
 
z poszukiwania sensu
 
czy można uciec
przed człowieczeństwem
 
KJL/07’01
 
 

           Innym razem moją świadomość zapisałem tak.

 
***
 
gdy
śmierć staje się zrozumiałą
koniecznością
o obliczach bliskich
którzy już odeszli
 
wszystko przybiera inny wymiar
 
życie
nabiera właściwej perspektywy
przychodzi spokój
i nic już nie boli
 
może
trochę przeszłość
 
KJL/04’02
 

           Jeszcze innym tak.

 
rozmowa z wnuczką
                                      Marcie
 
tak wnuczko tak
to wszystko przeżyłem
 
długo szedłem
 
na swojej drodze
znalazłem niewiele
 
więcej zgubiłem
 
uczyłem się wielu
niepotrzebnych rzeczy
 
nikt mi nie powiedział
co tak naprawdę
 
w życiu jest ważne
 
wiara powiadasz
‑ tu bóg się uśmiecha ‑
 
wiara to dla człowieka
bardzo wygodne
 
pytasz do czego
doszedłem do ciebie
 
i to jest początek
 
KJL/07’11
 
 
 
 
Ostatnio opisałem ją tak.
 
mój bóg
 
mój bóg
ze mną się rodzi
ze mną umiera
 
ze mną żyje
kocha je i pije
 
ze mną przeżywa
klęski i sukcesy
 
ze mną się martwi
i cieszy
 
ze mną się modli

bluźni

omija kościoły
mój bóg
ze mną śmierci
się boi
KJL/08’01
Gdyby ktoś mnie zapytał, słuchaj to właściwie jak jest z tą twoją świadomością, która jest prawdziwa? Pewnie odpowiedziałbym nie wiem, naprawdę nie wiem, może napiszę kiedyś jeszcze inny wiersz, może jeszcze nie ostatni.
Motto II: Nie ulegaj stereotypom. Nie bój się bluźnić bo, to nie prawda, że Bóg kocha pokornych.
                                                                                                                 KJL/06’2008