***
Zdolność do inteligentnego wypełniania czasu wolnego jest ostatnią zdobyczą cywilizacji. Bertrand Russel (1872-1970)
2020.03.06
***
Mój Przyjaciel Witek uraczył mnie tą mądrością, a on wie.
2017.11.09
***
Bóg się nieźle bawi (KJL)
2017.06.26
***
Dwie sentencje: –
Codziennie ludzie odchodzą od kościoła… i wracają do Boga.
Lenny Bruce
Miłuj Boga i czyń, co tylko zechcesz
Św. Augustyn
2017.06.03
***
„Gdy „Słoneczko” zgasło i nastąpił mrok, piewcy jego blasku odzyskali wzrok”. (Władysław Gomułka o Józefie Stalinie, po wyjściu z więzienia w 1954 roku – Nie 12/2017)
2017.04.11
***
W 1144 roku muzułmanie odbili krzyżowcom Odessę, klucz do Królestwa Jerozolimskiego. Bernard, opat z Clairvaux zwany Światłem Europy nawołując do krucjaty pisał: –
„…zabijanie pogan byłoby godne potępienia, gdyby istniał inny sposób usunięcia ich szkaradzieństwa i odjęcia im możności uciskania chrześcijan… w stanie obecnym lepiej wyrżnąć to plemię niż widzieć miecz ich zawieszony nad głowami wiernych… Dobry rycerz, wytracając pogan, pracuje dla Chrystusa. Zabijając ich, nie jest mężobójcą, ale »malicide«, czyli zabójcą zła… Śmierć pogan jest jego chwałą, będąc Chrystusową chwałą…” (De laude novae militiae ad milites Templi). (Z Kossak, Z. Szatkowski – Troja Północy)
Krucjata wyruszyła i poniosła sromotną klęskę (KJL)
2017.01.12
***
Jeśli seks jest dobry i przyjemny, to wzbogaca związek, a dobry związek, w którym ludzie się kochają i dbają o siebie nawzajem raduje Boga. Można więc powiedzieć, że seks cieszy Boga. (…) Ktoś może powiedzieć, że co tam duchowny w sukience może wiedzieć na temat seksu… Ale ja mam za sobą wiele lat rozmów z małżonkami i parami, które dopiero chcą wziąć ślub. Słuchałem ich świadectw i wynurzeń i także wiele się od nich nauczyłem. – O. Ksawery Knotz, kapłan zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. (F i M, 2-8.12.2016)
Miło słyszeć duchownego, dla którego to, co poniżej pasa nie jest nieczyste i zakazane – chyba, że do celów prokreacji, przed uprzednim zmówieniem modlitwy, w intencji.
2016.12.29
***
Iść, to znaczy pozostawić coś za sobą.
Bóg, którego można dotknąć nie jest już Bogiem. (Antoine de Saint – Exupery)
Fanatyk, to człowiek, któremu wydaje się, że wie.
2016.12.21
***
Mądrzy wiedzą, że w istocie niczego nie posiadają (także życia – KJL) więc niczego nie można im zabrać. (Wojciech Eichelberger)
2016.12.21
***
Bardziej rozpaczliwego gestu nie widziałem w życiu, jak ten, który ilustruje stara rzeźba kamienna w średniowiecznym kościele angielskim pod wezwaniem świętej Marii, w mieście Kilpeck.
2016.10.08
***
“Mam nadzieję, że nie muszę zapewniać Pana, iż Stany Zjednoczone nigdy nie poprą żadnego tymczasowego rządu w Polsce, sprzecznego z Pana interesami.” – z listu prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta do Stalina. (“Polskie złudzenia narodowe” – Ludwik Stomma)
2016.09.21
Smutne serce gorse niźli chorość – pilniej cłowieka uśmierzi. (Pyszny Jan Krzeptowski Sabała, legenda Tatr, przyjaciel Tytusa Chałubińskiego, ojciec chrzestny Witkacego)
Życie moralne zaczyna się wówczas, gdy ogarniają nas wątpliwości, rozterki i poczucie winy. Gaśnie zaś wtedy, gdy wątpliwości znikają, a sumienia są czyste.
Moralność nie jest domeną bogów ani pyszałków wiedzących zawsze, co jest słuszne, a co nie.
Dwa najważniejsze dni w życiu człowieka: – dzień jego narodzin i dzień, w którym pojmie ich sens.
Ale ja (KJL) za to słyszałem pana Sikorskiego, gdy był Ministrem Spraw Zagranicznych RP, jak apelował do polskich posłów, żeby nie uznać rzezi wołyńskiej za ludobójstwo “bo zrobimy naszym ukraińskim przyjaciołom przykrość”. Co za subtelność, co za mąż stanu.
***
Polski rząd i prezydent nierozumnie popierają tradycyjnie nacjonalistyczną, antypolską Ukrainę, tracąc tym samym ogromny rynek zbytu w Rosji. W rewanżu od Ukraińców otrzymujemy embargo na nasze mięso.
***
Janusz Rolicki – Uważam, że dzisiejsze uleganie presji oglądalności prowadzi do schlebiania prymitywnym gustom. Telewizja zarabiając na złych gustach, pozbawia się szansy kształtowania dobrego smaku, wrażliwości, popularyzowania rzeczy wartościowych i ambitnych. …
***
Obłożyliśmy klątwą każde miasto i wszystkie zburzyliśmy, wycięliśmy także w pień mężczyzn, kobiety i dzieci, nie pozostawiliśmy przy życiu nikogo. Piąta Księga Mojżesza (2, 34).
Co do mnie, rad zaliczam do ludzkości psy, a nie zaliczam hyclów.
Polak, jak mu przyjdzie fantazja do głowy, może być całkiem porządnym człowiekiem.
W obliczu ogromu zła na świecie byłoby bluźnierstwem posadzać Boga o istnienie.
Mądrość sama sobie nie ufa, głupota sama sobie udziela kredytu bez granic.
Tadeusz Kotarbiński (1896-1981)
Nie głód, lecz Głódź stanowi plagę w tym kraju. Obłożony złotem moczymorda cierpi na wieczne nienasycenie władzą, forsą, splendorami. Związałbym drania i niech podwładni mu księża karmią obłego hierarchę krokietem z marchewką do usranej śmierci. Życzeniem tym okazuję oczywistą miłość bliźniego.
Edward Gierek, ten co zapożyczył Polskę i przejadł pożyczkę, czyli ten co otworzył granice, unowocześnił i rozwinął gospodarkę narodową, wspierał naukę, kulturę i sztukę, podniósł stopę życiową Polaków i podniósł znacząco prestiż Polski na arenie międzynarodowej.
Kredyty. Łączne nasze zobowiązania w roku 1980 wynosiły 23 mld dolarów. W tym 19,6 mld stanowiły kredyty długoterminowe, a 3,4 mld pożyczki krótkoterminowe. Na skutek sankcji gospodarczych, jakie nałożyły na Polskę Stany Zjednoczone (Ronald Reagan) i państwa Europy zachodniej od 1981 roku odsetki kredytowe zwiększono do 30%, w efekcie czego zobowiązania nasze wzrosły do 44 mld dolarów. Tego Edward Gierek przewidzieć nie mógł.
Wykorzystanie zaciągniętych kredytów. Wbrew temu, co powszechnie się obecnie głosi, większość kredytów zaciągniętych przez PRL w latach 1971÷1980 wykorzystano na inwestycje. Na wyprzedaży (tego terminu używam celowo, bo często to było za pół albo ćwierćdarmo) inwestycji z dekady Gierka, do dnia dzisiejszego, zarobiono 140 mld zł.
Gdy w połowie dekady Gierka, w stosunku do jej początku, koszty utrzymania wzrosły o 12,2%, to coroczny przyrost płac realnych wynosił średnio 7,2% (w latach 1966÷1970 wynosił 2,1%), już w 1974 roku płace realne były wyższe w stosunku do roku 1970 o 41,5%. Wzrosły świadczenia społeczne i zdrowotne, przedłużono płatne urlopy macierzyńskie z 12 do 16 tygodni po urodzeniu pierwszego dziecka, a do 18 tygodni każdego następnego. Z roku na rok rosła produkcja sprzętu gospodarstwa domowego i elektrotechnicznego. Podnoszono Standard mieszkań, rozbudowano infrastrukturę turystyczną, wprowadzono wolne soboty w związku z czym nastała moda na domki letniskowe. Wprowadzono bezpaszportowe przekraczanie granicy z NRD i bezwizowe do innych krajów bloku socjalistycznego. Ułatwiono procedury wyjazdów do krajów zachodnich.
Edward Gierek zniósł ustawy dyskryminujące rolnictwo. Zlikwidował obowiązkowe dostawy zbóż, mleka, żywca i udostępnił tanie kredyty, wprowadził świadczenia emerytalne.
W dekadzie Gierka wybudowano 577 nowoczesnych w skali europejskiej przedsiębiorstw, co zapewniło prace 2. milionom ludzi z wyżu demograficznego lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Nieznane było pojęcie bezrobocia, znane było śmieszne hasło „praca zaszczytnym obowiązkiem obywatela”, a milicja w dowodzie osobistym sprawdzała, czy obywatel pracuje, jeżeli w dowodzie nie było pieczątki zakładu pracy, to stawiało obywatela w złym świetle, bo znaczyło to, że obywatel nie chce pracować – teraz jest to śmieszne, wtedy było naturalne.
W dziesięcioleciu Gierka budowano rocznie 250÷300 tys. mieszkań, które oferowano na korzystnych warunkach, (dzisiaj różnego rodzaju firmy prywatne, lub spółdzielnie oferują do sprzedaży 50 tys. rocznie). Ubogim przyznawano bezpłatne lokale komunalne lub zakładowe. W tym czasie nikt nie znał pojęcia „eksmisji na bruk”
W latach 70. ubiegłego wieku rozbudowano rafinerię płocką i od podstaw zbudowano petrochemię gdańską z zapleczem portowym. Zbudowano do dzisiaj używaną sieć dróg szybkiego ruchu, szlaków kolejowych oraz najważniejsze elektrownie i sieci przesyłowe. Powstało szereg firm motoryzacyjnych i lotniczych. W 1971 roku było zarejestrowanych 556 tys. samochodów, a pod koniec dekady Gierka ponad 2 mln.
Szerokim frontem realizowano politykę likwidacji różnic międzyregionalnych, poprzez lokalizację nowych inwestycji, nowych ośrodków akademickich, które łączono z budową sieci dróg oraz trakcji kolejowych.
Tak powstały, między innymi wyższe uczelnie na Górnym Śląsku, na Pomorzu, w motoryzacyjnych. Oczywiście nie obyło się też bez inwestycji chybionych.
Dekada Gierka to złoty okres kultury, sztuki i sportu, które szturmem weszły na międzynarodowe salony artystów i stadiony sportowe. Państwo dekady Gierka nie szczędziło na te cele środków.
To Gierek zaczął dialog z Kościołem, a ustawą z 1971 roku przekazał mu na Ziemiach Zachodnich i Północnych tysiące poewangelickich świątyń, plebanii, cmentarzy, i charytatywnych ośrodków. Dzięki jego polityce i zręczności naszych dyplomatów udało się doprowadzić w roku 1972 do końca proces budowy polskich diecezji na Ziemiach Zachodnich i Północnych.
Wreszcie to Gierek całując się usta w usta z Breżniewem (bo tak Leonid lubił) wyszedł mu pod ramieniem i nie pozwolił zrobić z Polski zaplecza surowcowego dla bloku socjalistycznego, bo takie były założenia i oczekiwania Związku Radzieckiego.
Dlatego w dekadzie Gierka Polska Rzeczpospolita Ludowa zaczęła być znacząco dostrzegana na arenie międzynarodowej, a u podstaw tego był rozwój PRL, otwarcie na świat, dobra kadra dyplomatyczna i wyraźne akcenty uniezależniania się od Związku Radzieckiego. (Z prasy)
Oczywiście może być wiele ale, można wiele rzeczy oceniać negatywnie, ale negacja totalna, wbrew oczywistym faktom…, trzeba być dupkiem.
2013.02.23
” – Pojawia się zalecenie propagowania w programach religijnych tolerancji i treści ekumenicznych.
– (…) w kraju, którego początki, tożsamość wyrastają z chrześcijaństwa i którego “dziejów nie sposób zrozumieć bez Chrystusa” (Jan Paweł II), pouczanie o istocie misji stacji katolickiej jest albo ignorancją, albo arogancją. Katolicyzm oznacza uniwersalizm, a w tym mieści się coś więcej niż tolerancja. Pojęcie tolerancji (…) staje się coraz bardziej absurdalne. (…) Kto miałby taką tolerancyjność i jej granice ustalać? Czy planowane byłoby (…) “ministerstwo granic nietolerancji”?” (ks. prof. Paweł Bortkiewicz w wywiadzie “Media to nie platforma Propagandy”, Polityka nr 8, 2013).
Kiedyś napisałem taki wiersz:
***
w ewangelii
przez wiele wieków
blaskiem szczególnym
błyszczy
chrześcijańska pokora
piękne słowa
KJL
Prezydent USA, Franklin Roosevelt słuchając tragicznej relacji Jana Karskiego o Holokauście, przerwał mu nagle pytaniem: „A jak się mają konie w okupowanej Polsce?”.
***
***
…Być może moja dzisiejsza perspektywa pozwala mi na ostrzejsze sądy. Na przykład takie, że wszyscy jesteśmy zakładnikami dwóch pasożytów, które żyją z siebie. Jeden nazywa się Prawo i Sprawiedliwość, a drugi Platforma Obywatelska. Dramat polega na tym, że ja sam mógłbym napluć na Platformę, ale przecież tego nie zrobię, bo pamiętam, że jest Kaczyński. Poczucie zagrożenia sprawia, że ludzie, których głos mógłby być wysłuchany – intelektualiści, ale i przedsiębiorcy milczą, a milcząc pozwalają na psucie państwa. Rząd Tuska nie musi się specjalnie napracować, bo na popularność Donalda nikt tak ciężko nie pracuje jak Jarosław Kaczyński. …
…Politycy powinni sobie wpisać do sztambucha: edukacja, durniu, edukacja. Maria Skłodowska-Curie powiedziała kiedyś, że prawdziwa rewolucja nie dokonuje się w fabrykach i na ulicach, tylko w szkołach i na uczelniach. …
…Trzydzieści lat po stanie wojennym nie możemy się wciąż tylko mierzyć i mierzyć z peerelem. Jak długo można? Kogo dziś naprawdę obchodzą fobie i kompleksy Macierewicza. Zwykłych ludzi obchodzą zwykłe, codzienne sprawy. A od polityków oczekują chociaż tego, żeby im nie przeszkadzali. …(Newsweek POLSKA, 17.07.2011)
Szkoda, że z reguły, ludzie mądrzy rzadko garną się do polityki. (KJL)
***
Gdzieś przeczytałem: Jeżeli przez dwa tysiące lat sączy się w społeczną tkankę pogardę i nienawiść do plemienia mającego uosabiać diabelskie zło, to nie należy się dziwić, że co jakiś czas będą płonęły stosy, a bogobojni ludzie będą podrzucali drwa do ognia i nie będą ich wzruszały krzyki palonych.
Czytam regularnie felietony Tomasza Jastruna w Newsweek POLSKA, bo cenię sobie Jego inteligencję, dystans, ironię i trafność ocen. Oto próbka z 17.10.2010.
“…A Palikot? Zgadzam się z nim zwykle, co do treści, nie zawsze formy, a może na odwrót. Wątpię czy z tego coś będzie, gdyż nie jest to polityk z krwi i kości, u nas takich prawie nie ma, są na ogół z żółci. Ale ironia potrzebna w kraju chorym na wzdęcia godnościowe. Musi jednak minąć jeszcze kilkanaście lat, gdy lud pójdzie za pasterzem, który zamiast krzyża dzierży długopis, książkę, czasami nawet penis. …
…A co do brzuchów biskupów, z których Palikot ośmiela się kpić. Są biskupi szczupli. Zdarzają się nawet mądrzy i światli…”
2011.01.03
***
17767 zł! Taką kwotę każdy statystyczny Polak, wierzący i niewierzący, dorosły i dziecko, czy chce, czy nie, zasila co roku kasę rzymskiego Kościoła w Polsce. Można by za to wyleczyć 15 tysięcy chorych na białaczkę albo wyżywić wszystkie głodne maluchy. Tylko po co? Są bardziej potrzebujący. To armia 31 tysięcy urzędników obcego państwa Watykanu.
Taką treść, dużymi, wytłuszczonymi czcionkami zamieściły na swojej tytułowej stronie Fakty i mity (nr 2, 2011). Pewnie to prawda, jeżeli zamieszcza się taką informację na okładce tygodnika, nie bojąc się, ani kary boskiej, ani sądu.
2011.01.16
Kontrola to główny cel katolickiej nauki o seksualności. Przyjemność seksualna nie może nigdy być celem sama w sobie, zawsze w nauczaniu katolickim musi być zinstrumentalizowana. Całość aktywności erotycznej prowadzić musi do seksualnego zbliżenia definiowanego zgrabnie w języku kościelnym, podobnie jak u medyków, po łacinie jako penetratio membris virilis in vaginae mulieris cum depositione seminis (penetracja męskiego członka w waginie kobiety połączona ze złożeniem nasienia). Oto cel istoty katolickiego projektu seksualnego. (Tadeusz Bartoś, Newsweek POLSKA, 48/2010)
2010.12.12
IPN pracuje. Niektóre ustalenia IPN z ekshumacji zwłok gen. Władysława Sikorskiego są imponujące. Niżej wyjątki z raportu: „Rekonstrukcja wyglądu twarzy oraz antropologiczna ocena szkieletu generała Władysława Sikorskiego” opracowanego przez Andrzeja Czubaka. Badania prowadzi się w celu ustalenia „zbrodni komunistycznej polegającej na sprowadzeniu niebezpieczeństwa katastrofy…” (Polityka nr47, 20 listopada 2010).
Cytaty z raportu:
„…mocne niegdyś ciało nawykłe do długotrwałych marszów z wiekiem doznawało coraz więcej kontuzji, które odciskały się w szkielecie. Masywne kości szczególnie w obrębie nóg, charakteryzowały się rozbudowaną strukturą grzebieni znamienitą dla dużej masy mięśni, mogły znieść jeszcze nie jeden marsz, ale zmiany zwyrodnieniowe zaznaczyły się już w obrębie kręgosłupa”.
„…generał Władysław Sikorski nie odbiegał urodą od typowych Polaków. Był człowiekiem przystojnym, wysokim, barczystym, odpornym na trudy tamtych niebezpiecznych czasów. Znakomity piechur, mimo upływu lat dbający o kondycję. Mimo, że nie raz widziano go podpierającego się laską, dalej nie rezygnował z dalekich podróży”.
„…możliwości antropologicznych badań jego szkieletu pozwoliły na określenie subtelnych zmian jego budowy, prześledzenie urazów, które odniosło jego ciało w czasie życia i których doznało w momencie śmierci. Wykonana rekonstrukcja ukazała twarz człowieka dzielnego, zdeterminowanego, przecież już nie młodego, ale ciągle z piętnem walki na czole”.
W ten oto sposób pan Andrzej Czubak – o ile dobrze czytam nazwisko – niepodważalnie udowodnił, że Generał stanowił doskonały materiał do popełnienia na nim komunistycznej zbrodni, więc zbrodnia była. Niestety tajemnicą pana Czubaka pozostaje, jakie metody badawcze zastosował, żeby otrzymać tak rewelacyjne wyniki w oparciu, o które mógł wysnuć oczekiwane, przez niego, wnioski. Pewien dyskomfort stworzyła mi też charakterystyka typowego Polaka „przystojny, wysoki, barczysty„, z uwagi na to, że mam więcej przyjaciół niskich grubych, cherlawych i w dodatku brzydkich – pewnie nie Polacy, a może nie daj Boże Ruskie, albo Żydy. Może IPN powinno moich przyjaciół zlustrować i mnie też, bo jak mi wiadomo, nie jestem czystej krwi Polakiem. Tym bardziej, że procedury badań byłyby znacznie prostsze, bo np. piętna walki na czole, można by określać w oparciu o realne, żywe czoła, a nie spróchniałe piszczele. Jak pan myśli, panie Czubak? (KJL)
2010.12.08
Gdzieś czytałem, że do największych oszustw w historii świata zalicza się tzw. „Donację Konstantyna”, która powstała w zaciszu papieskiej kancelarii. Ten fałszywy dokument nie tylko, że wzbogacił papiestwo ale, co ważniejsze, dał papiestwu tytuł prawny do sprawowania władzy świeckiej oraz wpłynął na losy Europy i świata.
W roku 649, na synodzie w Rzymie ustanowiono dogmat o Marii “zawsze dziewicy” – przed i po urodzeniu Chrystusa.
W roku 1854 papież Pius IX ogłasza dogmat o niepokalanym poczęciu Marii.
W roku 1950 papież Pius XII ogłasza dogmat, że Maria nie umarła, ale została wniebowzięta.
Obecnie trwają starania o ogłoszenie dogmatu dotyczącego Marii: Maryja jako Współodkupicielka, oraz Pośredniczka Łask Wszelkich i Pocieszycielka. (Fakty i mity nr 26 (538), 15.06 – 01.17.2010).
W Polsce znacząco kult maryjny rozbudował kardynał Stefan Wyszyński budząc nawet sprzeciw części duchowieństwa do nakazanej praktyki bałwochwalczego kultu obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, obwożonego po wszystkich parafiach w Polsce. Kardynał Wyszyński pozbawił Biskupa Antoniego Pawłowskiego kierownictwa Komisji Mariologicznej Episkopatu Polski za to, że sugerował, żeby na II sesji soborowej Episkopat Polski wniósł o rewizję dotychczasowego stanowiska w sprawie kultu maryjnego. Jan Paweł II kult podtrzymał i rozbudował.
2010.07.06
Genialny fizyk i kosmolog Stephen Hawking. Irytujący żartowniś i ekscentryk. Szaman nauki i tytan rozumu, który przezwyciężył swoje ciało. Obecnie 70. letni Hawking jeszcze na studiach, w roku 1963, usłyszał wyrok: stwardnienie zanikowe boczne, postępujący paraliż i dwa lata życia. Mimo, że zgodnie z orzeczeniem lekarzy jego ciało wkrótce odmówiło mu posłuszeństwa do dzisiaj zadziwia i szokuje świat swoim geniuszem. “Myślę, że teraz jestem szczęśliwszy niż wtedy. Przed chorobą byłem bardzo znudzony życiem. Sporo piłem. To była bezcelowa egzystencja.” – Konstatuje swój stan.
W swojej “Krótkiej historii czasu” głosi rychłe poznanie teorii wszystkiego (czterech oddziaływań fizycznych), która zainicjowała dyskusję o tym, dlaczego istnieje Wszechświat i dlaczego my istniejemy. “Gdy znajdziemy na to odpowiedzi, będzie to ostateczny triumf ludzkiej inteligencji, poznamy wtedy myśli Boga” – stwierdza.
Pytany jaka jest największa tajemnica, którą chciałby rozwiązać, odpowiada, że pragnąłby “wiedzieć, dlaczego wszechświat istnieje, dlaczego coś jest większe od nicości.”
Uważa, że Boga można definiować jako wcielenie praw natury. “Ale większość ludzi nie pojmuje Boga w ten sposób – konstatuje Hawking. – Oni usiłują zeń uczynić człekokształtną istotę, z którą utrzymują osobiste kontakty. Gdy patrzy się na ogrom wszechświata, na to, jak nieznaczące i przypadkowe jest ludzkie życie, takie ujęcie wydaje się kompletnie niemożliwe.” I dalej – “Jesteśmy tak mało znaczącymi stworzeniami na niczym nie wyróżniającej się planecie, krążącej wokół przeciętnej gwiazdy na zewnętrznych rubieżach jednej ze 100 tysięcy miliardów galaktyk. Trudno więc wierzyć w Boga, który troszczyłby się o nas, lub choćby zauważył nasze istnienie.” (Na antenie BBC)
Indagowany czy istnieje sposób pogodzenia religii i nauki odpowiada: “Między nauką a religią istnieje fundamentalna różnica. Religia oparta jest na autorytecie, zaś nauka na obserwacji i rozumie. Nauka w końcu zwycięży, bo nauka się sprawdza.”
Hawking utrzymuje, że podróże w przeszłość nie są możliwe, ale w przyszłość owszem, nie przeszkadza mu to marzyć, że gdyby miał wehikuł czasu odwiedziłby Marilyn Monroe i wpadłby do Galileusza.
W swojej książce “Wszechświat w skorupce orzecha” pisze “Wykonaliśmy ogromny krok na przód, ale wciąż jesteśmy w drodze i nie widzimy ostatecznego celu”
I jeszcze dwa cytaty, w których znajdujemy całego Hawkinga: “”Czy Wszechświat jest nieskończony, czy tylko bardzo duży? Czy jest wieczny, czy tylko istnieje bardzo długo? W jaki sposób skończony umysł mógłby pojąć nieskończony Wszechświat? Czy takie pytania nie świadczą o naszej pysze?”
“Pamiętajcie, by patrzeć w gwiazdy, a nie pod nogi. Nigdy nie rezygnujcie z pracy. Praca nadaje znaczenie i cel, bez niej życie jest puste. Jeśli macie tyle szczęścia, by znaleźć miłość – nie porzucajcie jej. ” (Fakty i mity nr 26 (538), 15.06 – 01.17.2010).
DNA człowieka zawiera 40% genów dżdżownicy, 60%kury, 80% myszy i aż 98,6% małpy. Naszymi najbliższymi krewnymi są szympansy. Linia ewolucyjna ludzi i i tych człekokształtnych rozdzieliła się 5 milionów lat temu. Niewielka z pozoru różnica w budowie DNA wpłynęła na losy obydwu gatunków – to homo sapiens zdołał sobie podporządkować cały świat. (TVP 2 23.05.2010)
Ludwik Stomma. Ileż było ekumenicznych wypowiedzi i zapewnień, że w obliczu tak wielkiej tragedii jednoczymy się, zapominamy o przyziemnych sporach, precz odrzucamy kłótnie i podziały. Toteż kardynał metropolita krakowski Stanisław Dziwisz dokonał sztuki nie lada. Jedną decyzją wszelkie te marzenia o polskim zbrataniu definitywnie przekreślił. Zasiał znowu, siewca Boży, polemikę, spór i jątrzącą niezgodę. Potem arcybiskup Józef Michalik i mój ulubiony Zbigi Brzeziński apelowali, że wobec faktu dokonanego nie ma się już o co kłócić. Jest to przedziwna logika, z której wynika wniosek, że jeśli ktoś uderzy mnie w twarz, to nie powinienem mieć urazy, bo przecież co się stało, to się nie odstanie, tym bardziej że za pewien czas lico i tak przestanie boleć, a siniaki zejdą. Kto jak kto, ale dwutysiącletni Kościół powinien wiedzieć, że rany symboliczne krwawią dłużej niż uszkodzenia jakiegoś tam fizycznego oblicza.
Jest niestety Polska krajem miłującym się w monumentalnej przesadzie. Po śmierci Charles’a de Gaulle’a ogłoszono we Francji trzydniową żałobę. Złożono do grobu nie w Panteonie, ale rodzinnym Colombey-les-Deux-Eglises. Podobnie w przypadku zamordowanego prezydenta Johna Fitzgeralda Kennedy’ego pochowanego na cmentarzu w Arlington… U nas żałoba musi być siedmiodniowa, która jeszcze ze względów administracyjno-dyplomatycznych przedłużona zostaje o dzień kolejny. W tym czasie media od rana do nocy nie zajmują się niczym innym. Wiadomości telewizyjne przestają być wiadomościami, a stają się jedną ekskluzywną wiadomością. Przez osiem dni rzekłbyś, że na świecie nie dzieje się nic.
Wymyślono w telewizji formułę pokazywania klatek filmowych o zmarłym prezydencie czarno-biało, w zwolnionym tempie, w takt muzyki poważnej. Efekt był nawet udany, ile jednak można. Powtarzany w nieskończoność stawał się własną karykaturą. A język sprawozdawców. Myślałem dotąd, że ten dziwny slang łączący patos, napuszenie, nieznośną ckliwość i swoistą modulację głosu, zarezerwowany jest do audycji o Janie Pawle II, gdyż podszywa się pod litanijną modlitewność. Okazało się, że bez tej płytkiej maniery nie potrafi się u nas unieść żadnego wyrastającego ponad miarę wydarzenia. Nie przychodzi zatem nikomu w telewizji do głowy, że mówiąc o tragedii językiem sztucznym, okazjonalnie napuszonym zmienia się jaw spektakl, teatralizacją zaś wytwarza dystans i żałośnie deformuje rzeczywistość.
A było tak. W tragicznej katastrofie zginął prezydent Rzeczpospolitej, a z nim wielu wartościowych i potrzebnych ludzi. Najbardziej przejmująca w śmierci jest może jej prostota i nieuchronność. Potem cichy żal. Wobec rangi zmarłego nieuniknienie wkroczyć musiał protokół. Nadbudowywanie nad protokołem jeszcze piętra teatru-rzeki to już jednak za wiele. Pamięć o zmarłych nie zyskuje na tym, a przeciwnie – cierpi. ( Polityka 1 maja 2010)
Biedny ten nasz naród skazany na takich przedstawicieli Kościoła na co dzień. W kościele na Wigrach (zespół pokamedulski) w ostatnią niedzielę wierni usłyszeli z ambony, że katastrofa spowodowała męczeńską śmierć, taką jak śmierć ojca Kolbego czy księdza Popiełuszki. Ksiądz mówił na mszy, że gdy samolot spadł, na niebie nad Smoleńskiem ukazał się wielki krzyż – znak od Boga. Mówił też, że wiele osób przeżyło katastrofę, ale szybko zjawili się funkcjonariusze… Tu, niczego nie sugerując, zakończył temat i ogłosił koniec świata, który nastąpi po wybuchu kolejnego wulkanu na Islandii. (Polityka 1 maja 2010)
***
Dla tych, którzy mają kompleksy, i dla zarozumiałych
2009.12.26
***
Kto dla nas jest groźniejszy
***
Nie to, żebym utożsamiał się z prozą Jerzego Urbana, ale trudno pióra Urbana nie lubić, i trudno odmówić mu błyskodliwości. Oto dwie próbki (NIE, 08.10.2009):
***
***
Z tym mistrzostwem Polski Autor notki trochę przesadził (i chciałbym mieć nadzieję, że w ocenie wierszy nie), bo byłem tylko 3– krotnym brązowym medalistą Mistrzostw Polski (co prawda, dwukrotnie wszechwag – tak to się wtedy nazywało), kilkakrotnym drużynowym złotym medalistą Polski (GKS Gdańsk) i mistrzem tzw. Polski Północnej (województwa: gdańskie, szczecińskie, koszalińskie i bydgoskie). Poza tym było to tak dawno, że już nie wiem, czy to prawda.
Stara łemkowska cerkiew, nostalgiczne piękno, pozostałość skazanej na zagładę przeszłości. Musiałem pokazać to drewniane cudo. (POLITYKA Nr 29, 18.07.2009). Pasący się koń dodaje smaku, tej fotografii.
“Jak obłok się rozchodzi i znika, tak nie wraca ten, który zstąpił do krainy umarłych. Nigdy już nie wróci do swego domu, a miejsce jego zamieszkania nie wie już nic o nim.” (Z Księgi Hioba)
2009.06.28
Według teologicznej szkoły z Memfis (2300 roku p.n.e.) wierzono, że świat został stworzony przez boskie słowo (! KJL), a od 2000 roku p.n.e. – w nieśmiertelność duszy (! KJL) . Księga umarłych” zawierała ideę „sądu serca”, zakładającą indywidualną ocenę czynów zmarłego w życiu doczesnym. Inny tekst, „Hymn do Atona – Re” przejawiał początki monoteizmu, łącząc Atona boga stwórcę i Re, boga słońca, w monoteistyczny kult solarny. Nie sprostał jednak kosmogonicznemu kultowi Atuma.
Atum był zarówno pierwotnym chaosem, jak i bogiem stwórcą, który wyłonił się z chaosu mocą własnej woli. Stworzył się sam, kiedy tego zapragnął. Zebrał swoją bezcielesność i nadał jej ludzkie kształty, by zrodzić wszechświat i inne bóstwa. Sam został „panem światła”, będąc w Heliopolis (przedmieście Kairu) identyfikowany z bogiem Re. Pierwszego dnia Atum – Re chwycił dłonią swój seks i – oddając się przyjemności – uczynił ze swego nasienia pierwszą boska parę: Szu, boga powietrza i Tefnut, boginię wilgoci niezbędnej do życia. Lecz ci, co nie chcieli akceptować boskiej masturbacji, przyjęli, że prarodzice bogów zrodzili się ze splunięcia Atuma – Re. Tak czy owak Szu i Tefnut powołali kolejne elementy wszechświata, poczynając ziemię w osobie boga Geb i niebo pod postacią bogini Nut. Oni z kolei dali życie dwóm parom bliźniąt: Ozyrysowi i Izydzie oraz Setowi i Neftydzie. (Leszek Turkiewicz, Angora 22.03.2009) – kusiło mnie żeby ten tekst komuś zadedykować, ale zrezygnowałem.
***
Dziennik Polski 14 – 15 marca 2009 / Kraków – Małopolska – Podkarpacie
FOTOGRAFIA OJCA
na fotografii
sprzed pięćdziesięciu laty
siedzisz
lekko uśmiechnięty
młody i przystojny
ten twój uśmiech
dobrze pamiętam
ileż to lat ja miałem wtedy
chyba dwadzieścia
byłem jeszcze
nieśmiertelny
BURZA W BRUSACH
Wiatr sennie z trawami gra kołysankę.
Na lipie stuletniej sierpówka swoim
Mru mru mu wtóruje. Daleko, grzmot
Głuchy, wyprzedzany białymi błyskawicami,
W horyzontu ołowianym dudni niebie
– jak rozsypywane kamienie na drewnianym
Moście. Wysoko, szaroniebieska kurtyna nieba,
Co rusz odsłania chmur świetliste kontury.
Wiatr nagle szalone wariacje na koronach
Drzew zaczyna wygrywać, i za chwilę cichnie.
Deszcz kropić zaczyna. Nieśmiało dużymi,
Ciężkimi kroplami. Kropla tu, kropla tam, i za chwilę przestaje.
Ustępując miejsca gwałtownej ulewie, wściekle
Tłuczącej po liściach, po ziemi, po trawie.
Po prostu, Gombrowicz (Polityka 24.01.2009)
Nie dla mienia prijdiot wiesna
Nie dla mienia Don razoljotsja
A sierce żałostno zabjotsja
Takaja żizń nie dla mienia.
Nie dla mienia tiekut rucz’i
Zielonej roszczju nasyszczaja’ś
A diewa s czornymi browjami
Ona żywiot nie dla mienia.
A dla mienia Narodnyj Sud
Osudiat mienia wysszej mieroj
Woźmiot mienia konwój surowoj
I otwiediot mienia w tiurmu.
A iż tiurmy opiat’ woźmut
Posadiat mienia w „czornyj woron”
Zwiezut mienia w podwal surowoj
Gdie pulja żdiot tam na mienia!
Jeszcze nie zdążyliśmy ochłonąć z Michasiowego odkrycia, gdy nagle dociera nas straszna wiadomość, że w piwnicy starostwa odnaleziono zwłoki pomordowanych więźniów – Polaków. Wydaje się to niewiarygodne.
Biegniemy wszyscy co sił w nogach do starostwa, gdzie zastajemy tłum zrozpaczonych ludzi. Co odważniejsi wchodzą do mrocznej piwnicy zawalonej do połowy jej wysokości skłębionymi ciałami pomordowanych i zaczynają wynosić zwłoki do obszernego hallu. Wśród rozstrzelanych rozpoznano natychmiast: Wawrzyńca Snastina – byłego urzędnika państwowego; Złotogórskiego – urzędnika Starostwa; Bolesława Rarowskiego – urzędnika pocztowego; Michała Krawczonka – byłego instruktora Junackiego Hufca Pracy; Łopuszeńskiego – robotnika, który odznaczył się bohaterstwem w wojnie z Niemcami we wrześniu 1939 roku. Wszyscy zostali uśmierceni strzałami z pistoletów w potylicę. Egzekucji dokonano w piwnicy starostwa, wyprowadzając ofiary pojedynczo z przyległego więzienia. Ostatnia ich droga prowadziła z celi śmierci przez wyciętą w płocie więziennym furtkę do budynku starostwa, a następnie do piwnicy. Przy schodzeniu do piwnicy ofiara otrzymywała znienacka strzał w tył głowy i padała martwa. Oprawcy wrzucali ciała zamordowanych w głąb piwnicy, stąd też leżało tam kłębowisko trupów ludzkich we krwi, sięgającej prawie do kostek. Według pośpiesznych obliczeń w piwnicy starostwa znalazło swój kres trzydzieści siedem osób. Z masakry ocalało czterech więźniów: Bohdanowicz – rolnik ze wsi Bielaniszki; Finkowski – rolnik z Holszan; Straczycki Polikarp – rolnik ze wsi Małyszkowszczyzna; Zenowicz – rzemieślnik ze Smorgoń. Pierwsi trzej otrzymali ciężkie strzały w głowę, na szczęście bez uszkodzenia mózgu, a Zienowicz na ułamek sekundy przed oddaniem strzału padł udając martwego i to go uratowało.
Tak były wykonywane wyroki śmierci przez funkcjonariuszy Stalinowsko – beriowskiego NKWD. Jak później dowiedzieliśmy się ze szczegółowszych relacji uratowanych, oprawcy byli dobrze podpici, a przerwanie egzekucji nastąpiło skutek desperackiego oporu Łopuszewskiego oraz słabych nerwów wartownika NKWD, znajdującego się na wieży więziennej. Nie wytrzymał napięcia i z okrzykiem „Giermancy idut” (Niemcy idą) spłoszył oprawców, którzy wraz ze strażą więzienną w popłochu zbiegli do przygotowanego samochodu ciężarowego. Pozwoliło to na wydostanie się z cel pozostałych przy życiu więźniów, opuszczenia więzienia i uniknięcie niechybnej zagłady.
Zwłoki pomordowanych ludzi wyniesiono z piwnicy i rzędami ułożono w obszernym korytarzu. Panuje ogólna rozpacz, szloch i wołanie do Boga. Znalazło się już kilka osób, które rozpoznały wśród ofiar swoich bliskich. …
2009.02.11
2009.02.04
Bezrobocie (Newsweek POLSKA nr 3/2009). Zobaczymy jak będzie za rok, za dwa, i porównamy?
209.02.03
Warzywa a rak (Jolanta Chyłkiewicz, Newsweek POLSKA nr 50/2008, 14.12.2008)
2009.01.16
2009.01.15
KJL/11’2003
2009.01.07
***
Z Józefa Barana (2008)
Wiersze wyprane
Wracając zaś z Warszawy do Krakowa – obczytałem wspomnienia Stefana Zweiga z książki Świat wczorajszy. Opowiadając o dawnym Wiedniu, pisze m.in., że artysta czuje się najlepiej i jest najbardziej twórczy wtedy, gdy go wysoko cenią a nawet przeceniają, czyli gdy nie tworzy w próżni. Sztuka osiąga szczyty, kiedy staje się sprawą życiową całego narodu. Przecież tak było w Wiedniu sprzed I wojny światowej, gdzie kwitła wspaniale nie tylko muzyka, osiągając szczyty. Podobnie było ongiś, w Odrodzeniu, gdy Florencja i Rzym przyciągały malarzy i wychowywały ich na wielkich artystów, bo każdy z nich czuł, że w ciągłym współzawodnictwie na oczach widowni musi prześcignąć innych i siebie.
Cokolwiek by powiedzieć o czasach zgrzebnego PRL – zainteresowanie dla wysokiej sztuki nobilitowało tzw. myślącego Polaka, wolność wyzwolonej wyobraźni artystów (w teatrze, muzyce, literaturze, malarstwie, a nawet kabarecie) służyła przełamywaniu w sztuce zniewolenia w polityce, a pociąg ku wartościom duchowym rekompensował brak towaru. Dziś dzięki szklanemu ekranowi konsumujemy papkę, czyli oglądamy głupiutkie serialowe tasiemce i słuchamy infantylnych zwierzeń aktoreczek i podfruwajek – piosenkarek. Co ambitniejsze programy albo znikły albo są nadawane w godzinach duchów. Co gorsze – idole z sieczką w głowie biorący udział w „tańcach gwiazd”, „grających szafach”, „bigbraderach”, konkursach piosenkarskich dla amatorów, programach kopiujących jota w jotę zachodnie wzory – są odbierani przez masy jako polska elita.
W związku z tym wysoka kultura jest właściwie na trzecim planie, a pisarze, poeci i myśliciele odprawiają swoje dziwne rytuały w przysłowiowych katakumbach – przed pustą widownią. W dodatku poeci w większości przestali wierzyć, że komukolwiek poza sobą są potrzebni i piszą pod siebie, dla siebie, sobie a muzom, rezygnując z próby zawalczenia o szerszą publiczność. Niektórzy ocknęli się z tego z ręką w nocniku, sfrustrowani, że nikt ich książek nie kupuje, mimo że wychwalają się nawzajem w niskonakładowych pismach literackich.
Powstaje błędne koło: brak szerszego zainteresowania literaturą powoduje obniżenie poziomu przede wszystkim pozostawionej samopas poezji. Najpiękniejsza i najszlachetniejsza sztuka operowania słowem, z którą jeszcze za życia Miłosza, dzięki jego autorytetowi, liczono się w Polsce, traci na znaczeniu i jest traktowana jak piąte koło u wozu. Poeci z własnej winy tracą z oczu wrażliwego odbiorcę, jeśli taki jeszcze jest, a że jest – przekonuję się na spotkaniach autorskich. Zresztą, najlepszym dowodem, że wrażliwi odbiorcy poezji istnieją i że można dla nich wiele zdziałać, sąrozsiane po Polsce salony poezji Ani Dymnej, która więcej zrobiła dla poezji niż kolejni ministrowie kultury. Wystarczy powiedzieć, że na istniejącym już od pięciu lat coniedzielnym krakowskim Salonie Poezji o 10.30 zjawia się w foyer Teatru Słowackiego przeciętnie od 150 do 300 osób! Ale zarówno poezja tu prezentowana jest przednia, jak i jej oprawa: recytujący ją znakomici aktorzy.
Z kolei wiersze drukowane w niskonakładowych magazynach literackich, w tomikach i na wielu stronach internetowych obracają się najczęściej wokół pępka autorki (autora), brną w wielosłowiu, przypominają usypisko słów bez ładu i składu. Towarzyszący im krytycy z tego samego pokolenia polonistyczną grypserą wynoszą pod niebo zabawy smutnych dekonstrukcjonistów. I jedni, i drudzy odtrącają od poezji resztki tzw. normalnych czytelników. Na poezji – jak się to potocznie myśli – nikt się nie zna, więc wszystko można wylansować, narzucić i mieć w d… czytelników, którzy z kolei mają w d… poetę.
W tym roku jurorowałem w kilku konkursach poetyckich. Przeczytałem kilogramy wierszy i wiem co nieco o współczesnej młodej poezji. Bez odbiorcy zdaje się ona dziczeć, wykoślawiać i samotnieć. Zachowuje się jak stary kawaler, który zdziwaczał, zapuścił się, nikt go nie rozumie i on z nikim nie próbuje nawiązać kontaktu.
Bardzo przeciętni autorzy o miernych gustach są jednocześnie redaktorami niskonakładowych pism i recenzentami, lansującymi wiersze na swoim poziomie i oczekującymi, by wychwalani autorzy w rewanżu wynosili w swoich pismach pod niebo ich twory wyobraźni. Jak w tym kawale ludowym: – Kumie, chwalą nos?! – Prawda to!? A kto? – Wy mnie, jo wos!
Sytuację opisaną przeze mnie dobrze oddaje wiersz Władysława Zawistowskiego Wiersze wyprane, na który natknąłem się w którymś z magazynów literackich:
Czy są wyjątki od reguły? Pewnie tak. Także wśród najmłodszych. Myślę na przykład o krakowskich młodziutkich poetkach: Małgosi Lebdzie, Beacie Kurek, Kamili Szutowskiej. O 19-letnim niezwykle uzdolnionym Rafale Szopie z Legnicy. Myślę o Tadku Dąbrowskim z Gdańska, o Szymonie Babuchowskim z Katowic. Czy o najstarszym z nich – bardzo utalentowanym -Tomaszu Różyckim. Niedawno czytałem interesujące tomiki mało znanych poetów Marii Duszki z Sieradza, Jadźki Maliny z Trzebuni, Krzysztofa Lesińskiego z Sopotu, Jana Kirsza z Krakowa, Andrzeja Mularczyka z Ostrzeszowa. Są oni niekiedy ciekawsi od ufryzowanych podług obowiązującej mody (która za chwilę wyjdzie z mody) sławniejszych kolegów z wielkich miast, którzy wydają rok po roku tomiki, bez względu na to, czy mają naprawdę coś do powiedzenia, czy nie.
Alejką rozbebeszonych liści ciemnych kałuż posuwa się stary człowiek.
Dźwiga na plecach ciężkie ołowiane niebo.
Jak mało przestrzeni otwiera się przed nim.
Jak ogromne cienie wloką się za nim.
Idzie tak jakby wszystkie sezamy nadziei zatrzasnęły się na głucho.
Idzie tak jakby przyciąganie ziemskie było jedynym co trzyma go na tej Ziemi.
Niedosyt po spotkaniu autorskim z gimnazjalistami i licealistami na terenie Instytutu Pediatrii w Prokocimiu. Nie to, żeby spotkanie mi nie wyszło, owszem, nawiązałem z dziećmi kontakt, opowiadając im o swoich doświadczeniach szpitalnych. Ale jakiś smutek po wyjściu ze szpitala i dojmujące poczucie, że poezja jest właściwie bezradna wobec nieuleczalnego cierpienia; jakieś zwątpienie w piękne słowa niebędące czarodziejskimi zaklęciami, które nie są lekami na ból. Są tylko słowami. Niczym więcej. Coraz częściej ogarnia mnie zwątpienie w sens poezji, która jednak nie unieśmiertelnia, choć wiem, że najdłużej opiera się czasowi: dłużej od przemówień polityków, referatów, grubych ksiąg, traktatów naukowych, artykułów prasowych i całej tej makulatury produkowanej przez ludzkość. Może dlatego, że wiersz jest krótki.
2009.01.06
Nie mogłem się oprzeć, bo to bardzo piękny obraz (Newsweek POLSKA nr 52/2008). Tak piękny, że aż chce się wierzyć w Boga .
2009.01.06
2008.11.24
Nikita Maksimow – Newsweek POLSKA 35/2008
2008.11.12
2008.10.25
2008.10.14
2008.10.10
***
2008.09.24
***
Pan Bóg spojrzał na nich, uśmiechnął się i zapomniał wkrótce – Igor Newerly „Wzgórze Błękitnego Snu” (tytuł rozdziału).
2008.09.10
W roku 1992, po 359 latach Jan Paweł II zrehabilitował Galileo Galilei, czemu przeciwny był Ratzinger, ówczesny przewodniczący watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary. Do dzisiaj nie doczekał się rehabilitacji Giordano Bruno, którego spalono za głoszenie, że i Kościół i Kopernik nie mają racji, bo ani Ziemia ani Słońce nie są centrum wszechświata, a ludzie są tylko jednym z niezliczonej ilości bytów w kosmosie, być może wcale nie najinteligentniejszych, a Bóg jest emanacją Natury, która jest Bogiem. Na zmianę Jego poglądów Inkwizycja czekała długo. Trzymając Go przez 8 miesięcy w celi z ołowianym dachem, w której latem panowała temperatura +500C, zimą -50C, a przez następne 7 lat w celi bez okna. Giordano Bruno poglądów nie zmienił, więc 17 lutego 1600 roku spłonął, na rzymskim placu Campo di Fiori, na którym w roku 1889 postawiono mu pomnik. Papież Klemens VIII nakazał przed spaleniem wbić mu w gardło drewniany kołek, żeby nie głosił w czasie egzekucji jakichś bluźnierstw czy niebezpiecznych, bezbożnych nauk.
2008.02.15
***
Podczas zawierania pokoju religijnego pomiędzy ewangelikami i katolikami, w 1555 roku w Augsburgu, przyjęto zasadę: cuius regio, eius religio – czyja władza, tego religia. Czy to nie piękne?
2008.02.01
Zniesławionej pamięci Starca Grigorija Jefimowicza RASPUTINA, który uzdrowił carewicza Aleksego, a został zamordowany za to, że sprzeciwiał się rozpętaniu wojny 1914 roku – dedykacja z książki: Michel Tournier „Król olch”. Bez komentarza.
2008.01.20
Mono – no – aware – smutek płynący ze świadomości przemijania.
Niemożliwe jak rozmnażanie przez masturbację. (Czy można znaleźć mocniejszą negację?)
Najnowsze komentarze